(„Final cut”)
Veit Etzold
Przekład Miłosz Urban
Wydawnictwo Akurat
Warszawa 2014
ISBN 978-83-7758-682-2
Str. 543
Moja ocena 5/6
„W walce dobra ze złem zło znacznie lepiej się bawi.”
Cięcie to, mocny, trzymający w
napięciu thriller Veita Etzolda, o którym ostatnio dużo się mówiło, pisało,
czytało. Czas dorzucić swoje trzy grosze. Dałam się porwać. Nie mogło być
inaczej. Co jedna recenzja to bardziej kusząca. A jeżeli w grę wchodzi akurat
ten gatunek po prostu muszę przeczytać. Zakupiłam, przeczytałam i muszę
przyznać, że jak na tak mocno chwaloną i polecaną powieść… faktycznie spełnia
oczekiwania.
Już sama pocięta okładka
(dosłownie), robi wrażenie. Prosta forma a działa na wyobraźnię. Genialne.
Przejdźmy zatem do fabuły. W
„Cięciu” autor przedstawia nam dwa, pozornie zupełnie niezwiązane ze sobą
wątki, po pierwsze bezwzględnego i nieuchwytnego mordercy, oraz próbujących go
dopaść policjantów, po drugie pewnego kontrowersyjnego reality show oraz jego
twórców.
Zacznijmy od wątku pierwszego.
Nadkomisarz Clara Vidalis otrzymuje anonimową przesyłkę, w której znajduje się
płyta ze wstrząsającym nagraniem. Kobieta na filmie przekazuje funkcjonariuszce
krótką wiadomość po czym tajemnicza osoba podrzyna jej gardło.
„Jestem Jasmin.Ja już nie żyję, lecz chaos będzie trwał.Nie jestem pierwsza i nie jestem ostatnia.”
Wkrótce policjantom udaje się
ustalić tożsamość ofiary. Okazuje się, że w ostatnim czasie dziewczyna
podróżowała po świecie, o czym informowała rodzinę i znajomych na internetowych
stronach społecznościowych. Ale kiedy ekipa śledcza zjawia się w jej mieszkaniu,
ze zgrozą odkrywają, że Jasmin nie żyje od wielu miesięcy. Znalezione na
miejscu ślady, wskazują potencjalnego sprawcę, ale sytuacja okaże się bardziej
zawikłana. Kolejne poszlaki nie przynoszą żadnych rezultatów. Zbrodniarz
pozostaje nieuchwytny. A tymczasem Clara otrzymuje od tajemniczego mordercy
kolejne wiadomości. Kobieta próbuje odnaleźć prawdę wśród gąszczu fałszywych
tropów i dowiedzieć się, dlaczego właśnie ją wybrał Bezimienny?
„Tam gdzie inni są tylko cieniami, ja jestem gęstym mrokiem.Gdzie inni są tylko mordercami, ja ucieleśniam śmierć.Jestem ponurym kosiarzem.Jestem agonią i śmiercią.Jestem Bezimienny.”
W tym samym czasie Albert Torino
wprowadza w życie swój genialny, w jego mniemaniu, projekt innowacyjnego
reality show „Shebay”, w którym młode dziewczęta walczą o tytuł miss. Niby
żadna nowość, a jednak. O zwycięstwie konkretnej osoby decydują głównie widzowie,
a największy szczęściarz, będzie miał okazję spędzić z nowo wybraną miss całą
noc wedle własnych pragnień. Program wzbudza kontrowersje, ale zainteresowanie
jest ogromne. Torino i jego współpracownicy odnoszą sukces.
„Szekspir mówił, że świat to scena. Dziś rzeczywistość nie jest już sceną, a raczej planem filmowym jakiegoś zwariowanego reality show.”
Dwie historie, które przez
większą część powieści biegną własnym torem. W pewnym momencie zaczęłam się
nawet zastanawiać, czy jedno z drugim w jakiś sposób się połączy. W końcu się
doczekałam, ale szczegółów nie zdradzę.
Muszę przyznać, że czytając
„Cięcie” naszło mnie lekkie uczucie irytacji. Dlaczego? Chyba dlatego, że
ostatnio mam szczęście do bardzo podobnych motywów w książkach. W niedługim
czasie, to już chyba trzecia powieść, w której mamy seryjnego mordercę
wplątującego w swoją grę policjantkę, sugerującego związek jego zbrodni z jej
przeszłością. Autentycznie, po raz kolejny ten sam schemat. Na szczęście, każda
z tych powieści czymś się wyróżnia. Nie inaczej jest z „Cięciem”, które przede
wszystkim napisane jest najbardziej brutalnym językiem, jeśli mogę się tak
wyrazić. Być może dlatego, że autorem jest mężczyzna? Powiewem świeżości w tej
powieści jest wplątanie w akcję bezwzględnego świata telewizji i internetu,
który rządzi się własnymi prawami. Internet może zapewnić anonimowość tym,
którzy wiedzą jak się w nim poruszać, lub też zdradzić wszystko o konkretnej
osobie. To wstrząsające, ale „Cięcie” ukazuje najprawdziwszą prawdę o
dzisiejszym świecie zdominowanym przez media.
Veit Etzold stworzył powieść
dopracowaną w najdrobniejszym szczególe. Ciężko wskazać jakiekolwiek błędy czy
niedociągnięcia. Jeśli nawet takowe były, to całkowicie zamaskował je
wciągający styl i trzymająca w napięciu akcja. Nie mam też zastrzeżeń do
bohaterów, żadne życiowe niedorajdy, ale pełnokrwiści ludzie, wyposażeni w
odpowiadające ich rolom cechy. Kolejny plusem według mnie jest to, jak autor zmyślnie myli czytelnika, nie podając w konkretnych rozdziałach daty wydarzeń. Zwłaszcza na początku nie możemy być pewni czy to o czym czytamy dzieje się teraz, czy miało miejsce w przeszłości. I na zakończenie moich zachwytów - finał, który
zmusza do zastanowienia, był happy end, czy jednak nie do końca? Tak czy siak „chaos będzie trwał”.
„Cięcie” kwalifikuję do bardzo
dobrych powieści, które powinien przeczytać każdy fan mocnych wrażeń. Polecam!
Wyzwania:
O takk, niewątpliwie ten tytuł porządnie kusi. Nawet nieco schematyczna historia, osobiście mnie w ogóle nie zniechęca. :)
OdpowiedzUsuńW takim razie czytaj, chętnie zapoznam się z Twoją opinią :)
UsuńBardzo byłam zainteresowana książką w okolicach premiery, z czasem jednak opadła ta fascynacja. Wiele recenzji podkreśla, że książka nie jest tak zaskakująca i niezwykła, jak mogłaby być, no i że opis okładkowy zdradza całą fabułę. Dlatego też nie ciągnie mnie do sięgnięcia po ten tekst.
OdpowiedzUsuńA mnie właśnie od początku intrygowała i kusiła okładka. Co do fabuły, to faktycznie mało oryginalna, ale przedstawiona w bardzo dobry sposób. Nie można odmówić autorowi dobrego warsztatu, dlatego mimo wszystko uważam, że warto spróbować ale na siłę nie namawiam.
UsuńSłyszałam o oryginalnej okładce.Muszę koniecznie przeczytać tę książkę.
OdpowiedzUsuńTak, okładka jest głównym punktem wielu opinii i recenzji tej książki. Na szczęście kryje się pod nią także ciekawa powieść :)
UsuńJa również przeważnie trafiam na motyw policjanta uwikłanego w grę mordercy, ale mimo to uwielbiam ten gatunek:) I to jest w sumie takie prawdziwe i na czasie, bo teraz ludzie nie widują się miesiącami, ale przecież wciąż istnieje facebook:) Jak to mówi mój znajomy "facebruk", gdzie dowiesz się o wszystkich wszystkiego :D
OdpowiedzUsuń"Facebruk" - dobre, zapamiętam :) Takie nam czasy nastały, a ludzie sami chętnie dużo o sobie opowiadają. Raj dla przestępców, duże pole popisu dla twórców książek czy filmów:)
OdpowiedzUsuńPodobno "facebook" jest źródłem informacji dla celów podatkowych... A książkę z chęcią przeczytam.
OdpowiedzUsuńMnie się bardzo podoba pomysł na pociętą okładkę oraz sama akcja też trzyma w napięciu i jest ciekawie przedstawiona. Wysoko oceniłam ten thriller :))
OdpowiedzUsuńJak najbardziej "mój" gatunek, a do tego strasznie podoba mi się okładka tej książki, w ogóle całe wydanie. Może jeśli jakiś wakacyjny weekend się trafi, to sobie sprawię prezent :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta okładka.
OdpowiedzUsuńChętnie bym przeczytała, lubię thrillery :)
OdpowiedzUsuńHmmm, uwielbiam thrillery, a to ostatecznie przekonuje mnie do tej pozycji ;)
OdpowiedzUsuńFaktycznie książka cieszy się ostatnio sporą popularnością, a z każdą kolejną recenzją mój apetyt na nią rośnie:)
OdpowiedzUsuńGruba i to mam nadzieję jest jej plus :)
OdpowiedzUsuńJa również dałam się porwać, co już było widać i w mojej recenzji :)
OdpowiedzUsuńOceniłam trochę wyżej, bo nie miałam wcześniej styczności z kryminałami. Twoja ocena wydaje się być oczywista biorąc pod uwagę, że to już któraś z kolei książka, w której odnajdujesz te same elementy :)