„PAN MERCEDES”
(„Mr. Mercedes”)
Stephen King
Przekład Danuta
Górska
Wydawnictwo Albatros
ISBN
978-83-7885-936-9
Str. 574
Moja ocena 4/6
“Oh Lord, won’t you buy me a Mercedes Benz ?My friends all drive Porsches, I must make amends.Worked hard all my lifetime, no help from my friends,So Lord, won’t you buy me a Mercedes Benz ?”
[“Mercedes Benz”
Janis Joplin]
Moje pierwsze skojarzenie, kiedy
poznałam tytuł najnowszej książki Stephena Kinga? Oczywiście słynny utwór Janis
Joplin. Od tej pory czekałam niecierpliwie nucąc sobie czasami pod nosem „Oh
Lord, won’t you buy me „Mr. Mercedes”. Wreszcie się doczekałam. Przeczytałam. I
długo zastanawiałam się nad tym jak przekazać swoje wrażenia w miarę sensownej
recenzji. Uwaga, próbuję.
Stephen King, mistrz horroru i
suspensu, spod którego pióra wychodzą historie niekonwencjonalne, trzymające w
napięciu i zaskakujące, tym razem objawił się czytelnikom jako autor kryminału
detektywistycznego (czy jak kto woli hardboiled).
O czym jest ta historia?
Długa kolejka bezrobotnych, ludzie
obu płci, w różnym wieku, wśród nich nawet niemowlak, którego matka nie miała z
kim zostawić. Każdy ma nadzieję, że uda mu się dostać korzystną ofertę pracy.
Nagle, w ten niczego nieświadomy tłum, wjeżdża rozpędzone auto. Szary mercedes.
Kierowca masakruje oczekujących po czym odjeżdża. Policji nie udaje się go
schwytać.
Rok po tych tragicznych
wydarzeniach emerytowany detektyw, Bill Hodges, otrzymuje list od Mordercy z
Mercedesa. „Sprafca” pragnie pogrążyć będącego już i tak na skraju depresji
eksdetektywa, wydaje się delektować jego samotnością, pustką, poczuciem winy i
próbuje doprowadzić go do samobójstwa. Jednak nieoczekiwanie, właśnie ten list
dodaje Hodgesowi wigoru i przywraca chęć do życia. Mężczyzna postanawia na
własną rękę wytropić i schwytać Pana Mercedesa.
Tymczasem Brady Hartsfield nadal
rozpamiętuje moment, kiedy dokonał masakry bezrobotnych w City Center. Wręcz
chorobliwie rozkoszuje się tym wspomnieniem. Dodatkowo podnieca go dręczenie
osób w pewien sposób związanych z jego czynem, właścicielki auta, które stało
się narzędziem zbrodni i właśnie detektywa Hodgesa. Ale wkrótce ponownie
poczuje apetyt na rzeź. Tym razem przygotuje krwawe przedsięwzięcie na dużo
większą skalę. Stawką będzie życie setek niewinnych ludzi. Bill Hodges, wraz z
dwójką nietuzinkowych pomocników, rozpoczyna walkę z czasem aby zidentyfikować
i unicestwić Pana Mercedesa.
Czego oczekiwałam po tej
powieści?
Właściwie sama do końca nie wiem
czego się spodziewałam. Na pewno byłam ciekawa, jak w powieści detektywistycznej
poradzi sobie autor, który przyzwyczaił mnie do innego rodzaju literatury.
Znając twórczość Kinga, oczekiwałam oryginalnych, nietuzinkowych rozwiązań,
ciekawych postaci, trzymających w napięciu wydarzeń.
A co dostałam?
Typowy w swej formie kryminał, w
którym dobry glina musi złapać niegrzecznego przestępcę, zanim ten zdoła
wyrządzić więcej szkód. Początek był zdecydowanie w stylu Kinga, bezwzględny i
obiecujący kawał dobrej lektury. A dalej? Cóż, przez niemal połowę powieści
niewiele się działo. Głównie przypuszczenia i rozważania detektywa, przeplatane
wspomnieniami i refleksjami przestępcy. Bohaterowie są wykreowani całkiem
nieźle. Jak to u Kinga, który potrafi dobrze „ubrać” w odpowiednie cechy
konkretną postać. Mamy więc sześćdziesięcioletniego Hodgesa, policjanta na
emeryturze, rozwodnika, samotnika, który bez dreszczyku emocji jaki towarzyszył
mu w pracy, powoli zatraca sens życia. Do czasu, aż pojawia się impuls
zmuszający do działania. Po drugiej stronie barykady stoi nasz Pan Mercedes,
czyli Brady Hartsfield. Młody komputerowy geniusz, wyrachowany i przekonany o
swojej doskonałości. Hartsfield zdaje sobie sprawę, że jest inny od większości
ludzi, ale jednocześnie uważa, że za to kim się stał odpowiedzialny jest ten
świat i ludzie.
„Czy można go obwiniać za to, że chce się odegrać na świecie, który uczynił go takim jaki jest?”
Poza tą dwójką, bohaterów jest
niewielu, ale każdy z nich czymś się wyróżnia. Są to między innymi nad wiek
rozwinięty siedemnastolatek (typowa cecha młodocianych bohaterów Kinga),
oraz czterdziestoletnią ale mentalnie niedojrzałą kobietę.
Akcja rozwija się powoli.
Niestety, i to mnie mocno zaskoczyło, wiele wydarzeń można łatwo przewidzieć co
jest zupełnie niepodobne do Mistrza. Pewną zagadką pozostaje ostateczne
rozwiązanie i to ratuje nieco sytuację.
Abstrahując więc od tego, że autorem
powieści jest Stephen King, „Pan Mercedes” według mnie spełnia większość
wymogów dobrej powieści detektywistycznej i mogę śmiało zachęcić do tej lektury
nawet miłośników lżejszych powieści kryminalnych. Nie jest to być może mistrzostwo
gatunku, ale wrażenia pozostawia raczej pozytywne. Dlatego też polecam!
Wyzwania:
Skoro polecasz - przeczytam...
OdpowiedzUsuńWarto spróbować, a nuż się spodoba:)
UsuńMam ogromne zaległości w lekturze książek Kinga. Najpierw chciałabym przeczytać jego starsze powieści. Nie znam m.in. "To" i "Skazanych...".
OdpowiedzUsuńŻeby poznać twórczość Kinga i wyrobić sobie o nim zdanie faktycznie lepiej zaczynać od starszych książek. "Pan Mercedes" nieco odbiega od "kingowskich" standardów. A "To", i "Skazani na Shawshank" zdecydowanie warto przeczytać.
UsuńKsiążkę już mam i czeka cierpliwie na swoją kolej. Jestem bardzo ciekawa nowego wcielenia Kinga.
OdpowiedzUsuńA ja czekam cierpliwie na Twoją opinię:)
UsuńNie dziękuję.
OdpowiedzUsuńNo trudno :)
UsuńNie mam zbyt wielkiego doświadczenia z tym autorem:) Przeczytałam tylko Lśnienie, ale moja szwagierka czyta namiętnie i już Pana Mercedesa kupiła i przeczytała, także pewnie kiedyś od niej pożyczę jak uporam się z własnymi zbiorami:)
OdpowiedzUsuń