środa, 25 czerwca 2014

"Cięcie" - Veit Etzold



 „CIĘCIE”
(„Final cut”)
Veit Etzold
Przekład Miłosz Urban
Wydawnictwo Akurat
Warszawa 2014
ISBN 978-83-7758-682-2
Str. 543
Moja ocena 5/6


„W walce dobra ze złem zło znacznie lepiej się bawi.”

 Cięcie to, mocny, trzymający w napięciu thriller Veita Etzolda, o którym ostatnio dużo się mówiło, pisało, czytało. Czas dorzucić swoje trzy grosze. Dałam się porwać. Nie mogło być inaczej. Co jedna recenzja to bardziej kusząca. A jeżeli w grę wchodzi akurat ten gatunek po prostu muszę przeczytać. Zakupiłam, przeczytałam i muszę przyznać, że jak na tak mocno chwaloną i polecaną powieść… faktycznie spełnia oczekiwania.

Już sama pocięta okładka (dosłownie), robi wrażenie. Prosta forma a działa na wyobraźnię. Genialne.

Przejdźmy zatem do fabuły. W „Cięciu” autor przedstawia nam dwa, pozornie zupełnie niezwiązane ze sobą wątki, po pierwsze bezwzględnego i nieuchwytnego mordercy, oraz próbujących go dopaść policjantów, po drugie pewnego kontrowersyjnego reality show oraz jego twórców. 

Zacznijmy od wątku pierwszego. Nadkomisarz Clara Vidalis otrzymuje anonimową przesyłkę, w której znajduje się płyta ze wstrząsającym nagraniem. Kobieta na filmie przekazuje funkcjonariuszce krótką wiadomość po czym tajemnicza osoba podrzyna jej gardło.

„Jestem Jasmin.
Ja już nie żyję, lecz chaos będzie trwał.
Nie jestem pierwsza i nie jestem ostatnia.”


Wkrótce policjantom udaje się ustalić tożsamość ofiary. Okazuje się, że w ostatnim czasie dziewczyna podróżowała po świecie, o czym informowała rodzinę i znajomych na internetowych stronach społecznościowych. Ale kiedy ekipa śledcza zjawia się w jej mieszkaniu, ze zgrozą odkrywają, że Jasmin nie żyje od wielu miesięcy. Znalezione na miejscu ślady, wskazują potencjalnego sprawcę, ale sytuacja okaże się bardziej zawikłana. Kolejne poszlaki nie przynoszą żadnych rezultatów. Zbrodniarz pozostaje nieuchwytny. A tymczasem Clara otrzymuje od tajemniczego mordercy kolejne wiadomości. Kobieta próbuje odnaleźć prawdę wśród gąszczu fałszywych tropów i dowiedzieć się, dlaczego właśnie ją wybrał Bezimienny?
„Tam gdzie inni są tylko cieniami, ja jestem gęstym mrokiem.
Gdzie inni są tylko mordercami, ja ucieleśniam śmierć.
Jestem ponurym kosiarzem.
Jestem agonią i śmiercią.
Jestem Bezimienny.”

 W tym samym czasie Albert Torino wprowadza w życie swój genialny, w jego mniemaniu, projekt innowacyjnego reality show „Shebay”, w którym młode dziewczęta walczą o tytuł miss. Niby żadna nowość, a jednak. O zwycięstwie konkretnej osoby decydują głównie widzowie, a największy szczęściarz, będzie miał okazję spędzić z nowo wybraną miss całą noc wedle własnych pragnień. Program wzbudza kontrowersje, ale zainteresowanie jest ogromne. Torino i jego współpracownicy odnoszą sukces.
„Szekspir mówił, że świat to scena. Dziś rzeczywistość nie jest już sceną, a raczej planem filmowym jakiegoś zwariowanego reality show.”

Dwie historie, które przez większą część powieści biegną własnym torem. W pewnym momencie zaczęłam się nawet zastanawiać, czy jedno z drugim w jakiś sposób się połączy. W końcu się doczekałam, ale szczegółów nie zdradzę.

Muszę przyznać, że czytając „Cięcie” naszło mnie lekkie uczucie irytacji. Dlaczego? Chyba dlatego, że ostatnio mam szczęście do bardzo podobnych motywów w książkach. W niedługim czasie, to już chyba trzecia powieść, w której mamy seryjnego mordercę wplątującego w swoją grę policjantkę, sugerującego związek jego zbrodni z jej przeszłością. Autentycznie, po raz kolejny ten sam schemat. Na szczęście, każda z tych powieści czymś się wyróżnia. Nie inaczej jest z „Cięciem”, które przede wszystkim napisane jest najbardziej brutalnym językiem, jeśli mogę się tak wyrazić. Być może dlatego, że autorem jest mężczyzna? Powiewem świeżości w tej powieści jest wplątanie w akcję bezwzględnego świata telewizji i internetu, który rządzi się własnymi prawami. Internet może zapewnić anonimowość tym, którzy wiedzą jak się w nim poruszać, lub też zdradzić wszystko o konkretnej osobie. To wstrząsające, ale „Cięcie” ukazuje najprawdziwszą prawdę o dzisiejszym świecie zdominowanym przez media.

Veit Etzold stworzył powieść dopracowaną w najdrobniejszym szczególe. Ciężko wskazać jakiekolwiek błędy czy niedociągnięcia. Jeśli nawet takowe były, to całkowicie zamaskował je wciągający styl i trzymająca w napięciu akcja. Nie mam też zastrzeżeń do bohaterów, żadne życiowe niedorajdy, ale pełnokrwiści ludzie, wyposażeni w odpowiadające ich rolom cechy. Kolejny plusem według mnie jest to, jak autor zmyślnie myli czytelnika, nie podając w konkretnych rozdziałach daty wydarzeń. Zwłaszcza na początku nie możemy być pewni czy to o czym czytamy dzieje się teraz, czy miało miejsce w przeszłości. I na zakończenie moich zachwytów - finał, który zmusza do zastanowienia, był happy end, czy jednak nie do końca? Tak czy siak „chaos będzie trwał”. 

„Cięcie” kwalifikuję do bardzo dobrych powieści, które powinien przeczytać każdy fan mocnych wrażeń. Polecam!

Wyzwania: 
http://recenzjeami.blogspot.com/2014/03/wyzwanie-czytelnicze-klucznik.html?showComment=1394119099715#c7615647349564438823

http://hugekultura.blogspot.com/2014/01/wyzwanie-historia-z-trupem.html

poniedziałek, 23 czerwca 2014

"Pan Mercedes" - Stephen King



„PAN MERCEDES”
(„Mr. Mercedes”)
Stephen King
Przekład Danuta Górska
Wydawnictwo Albatros
ISBN 978-83-7885-936-9
Str. 574
Moja ocena 4/6



“Oh Lord, won’t you buy me a Mercedes Benz ?
My friends all drive Porsches, I must make amends.
Worked hard all my lifetime, no help from my friends,
So Lord, won’t you buy me a Mercedes Benz ?”

[“Mercedes Benz” Janis Joplin]

Moje pierwsze skojarzenie, kiedy poznałam tytuł najnowszej książki Stephena Kinga? Oczywiście słynny utwór Janis Joplin. Od tej pory czekałam niecierpliwie nucąc sobie czasami pod nosem „Oh Lord, won’t you buy me „Mr. Mercedes”. Wreszcie się doczekałam. Przeczytałam. I długo zastanawiałam się nad tym jak przekazać swoje wrażenia w miarę sensownej recenzji. Uwaga, próbuję. 

Stephen King, mistrz horroru i suspensu, spod którego pióra wychodzą historie niekonwencjonalne, trzymające w napięciu i zaskakujące, tym razem objawił się czytelnikom jako autor kryminału detektywistycznego (czy jak kto woli hardboiled). 

O czym jest ta historia?
Długa kolejka bezrobotnych, ludzie obu płci, w różnym wieku, wśród nich nawet niemowlak, którego matka nie miała z kim zostawić. Każdy ma nadzieję, że uda mu się dostać korzystną ofertę pracy. Nagle, w ten niczego nieświadomy tłum, wjeżdża rozpędzone auto. Szary mercedes. Kierowca masakruje oczekujących po czym odjeżdża. Policji nie udaje się go schwytać. 
Rok po tych tragicznych wydarzeniach emerytowany detektyw, Bill Hodges, otrzymuje list od Mordercy z Mercedesa. „Sprafca” pragnie pogrążyć będącego już i tak na skraju depresji eksdetektywa, wydaje się delektować jego samotnością, pustką, poczuciem winy i próbuje doprowadzić go do samobójstwa. Jednak nieoczekiwanie, właśnie ten list dodaje Hodgesowi wigoru i przywraca chęć do życia. Mężczyzna postanawia na własną rękę wytropić i schwytać Pana Mercedesa.

Tymczasem Brady Hartsfield nadal rozpamiętuje moment, kiedy dokonał masakry bezrobotnych w City Center. Wręcz chorobliwie rozkoszuje się tym wspomnieniem. Dodatkowo podnieca go dręczenie osób w pewien sposób związanych z jego czynem, właścicielki auta, które stało się narzędziem zbrodni i właśnie detektywa Hodgesa. Ale wkrótce ponownie poczuje apetyt na rzeź. Tym razem przygotuje krwawe przedsięwzięcie na dużo większą skalę. Stawką będzie życie setek niewinnych ludzi. Bill Hodges, wraz z dwójką nietuzinkowych pomocników, rozpoczyna walkę z czasem aby zidentyfikować i unicestwić Pana Mercedesa.

Czego oczekiwałam po tej powieści?
Właściwie sama do końca nie wiem czego się spodziewałam. Na pewno byłam ciekawa, jak w powieści detektywistycznej poradzi sobie autor, który przyzwyczaił mnie do innego rodzaju literatury. Znając twórczość Kinga, oczekiwałam oryginalnych, nietuzinkowych rozwiązań, ciekawych postaci, trzymających w napięciu wydarzeń.

A co dostałam?
Typowy w swej formie kryminał, w którym dobry glina musi złapać niegrzecznego przestępcę, zanim ten zdoła wyrządzić więcej szkód. Początek był zdecydowanie w stylu Kinga, bezwzględny i obiecujący kawał dobrej lektury. A dalej? Cóż, przez niemal połowę powieści niewiele się działo. Głównie przypuszczenia i rozważania detektywa, przeplatane wspomnieniami i refleksjami przestępcy. Bohaterowie są wykreowani całkiem nieźle. Jak to u Kinga, który potrafi dobrze „ubrać” w odpowiednie cechy konkretną postać. Mamy więc sześćdziesięcioletniego Hodgesa, policjanta na emeryturze, rozwodnika, samotnika, który bez dreszczyku emocji jaki towarzyszył mu w pracy, powoli zatraca sens życia. Do czasu, aż pojawia się impuls zmuszający do działania. Po drugiej stronie barykady stoi nasz Pan Mercedes, czyli Brady Hartsfield. Młody komputerowy geniusz, wyrachowany i przekonany o swojej doskonałości. Hartsfield zdaje sobie sprawę, że jest inny od większości ludzi, ale jednocześnie uważa, że za to kim się stał odpowiedzialny jest ten świat i ludzie.

„Czy można go obwiniać za to, że chce się odegrać na świecie, który uczynił go takim jaki jest?”

Poza tą dwójką, bohaterów jest niewielu, ale każdy z nich czymś się wyróżnia. Są to między innymi nad wiek rozwinięty siedemnastolatek (typowa cecha młodocianych bohaterów Kinga), oraz czterdziestoletnią ale mentalnie niedojrzałą kobietę.
Akcja rozwija się powoli. Niestety, i to mnie mocno zaskoczyło, wiele wydarzeń można łatwo przewidzieć co jest zupełnie niepodobne do Mistrza. Pewną zagadką pozostaje ostateczne rozwiązanie i to ratuje nieco sytuację. 
 
Abstrahując więc od tego, że autorem powieści jest Stephen King, „Pan Mercedes” według mnie spełnia większość wymogów dobrej powieści detektywistycznej i mogę śmiało zachęcić do tej lektury nawet miłośników lżejszych powieści kryminalnych. Nie jest to być może mistrzostwo gatunku, ale wrażenia pozostawia raczej pozytywne. Dlatego też polecam!

Wyzwania:
 http://miqaisonfire.wordpress.com/wyzwanie-kryminalne/ 
 http://recenzjeami.blogspot.com/2014/03/wyzwanie-czytelnicze-klucznik.html?showComment=1394119099715#c7615647349564438823

środa, 18 czerwca 2014

"Ulubione rzeczy" - S. J. Bolton



„ULUBIONE RZECZY”
(„Now You See Me”)
S. J. Bolton
Przekład Agnieszka Kabala
Wydawnictwo Amber
Warszawa 2012
Str. 410
Moja ocena 6/6


Jakie są Twoje ulubione rzeczy? Przypomnij sobie. Zrób listę, bo być może, będzie to klucz do rozwiązania zagadki.

„Ulubione rzeczy” – thriller brytyjskiej autorki thrillerów i kryminałów, zmasakrował mnie totalnie. Oczywiście w jak najbardziej pozytywnym sensie. Uwielbiam ten gatunek literacki, a podany w takiej postaci jest po prostu wyborny. 

Kuba Rozpruwacz przez kilka lat siał terror i panikę w XIX – wiecznej Anglii. Nigdy nie został schwytany. Nigdy też nie odkryto jego tożsamości. Historia tego okrutnego mordercy stała się idealną podkładką, dla wielu teorii, legend, książek i filmów. Każdy mógł być sprawcą, wśród poszczególnych typów znalazły się nawet osoby z królewskiego rodu. Czy ktokolwiek, kiedykolwiek chociaż otarł się o prawdę?

„Martwa kobieta osuwała się na mój samochód. (…) Sekundę później odwróciła się i jej oczy spojrzały w moje. Martwe oczy. W poprzek jej szyi ziała okrutna rana, jej brzuch był plamą szkarłatu. Chwyciła mnie za rękę, a ja nie mogłam się ruszyć. Ściskała mnie kurczowo. Mocno jak na martwą kobietę.”

Na rękach młodej policjantki Lacey Flint, umiera kobieta. Jej oprawca czai się w pobliżu. Dokonał swego czynu niemal za plecami Lacey, szybko i sprawnie, tak, że ta niczego nie zauważyła. Okazuje się, że ofiara jest pierwszą z serii „zdobyczą” bezwzględnego mordercy. Następne przestępstwa wykazują podobieństwa do tych popełnianych przez legendarnego Kubę Rozpruwacza, tyle, że naśladowca, w przeciwieństwie do pierwowzoru, za cel obiera nie prostytutki, ale szanowane i dobrze sytuowane obywatelki. Flint, która niemal od zawsze fascynowała się seryjnymi zabójcami, a o słynnym Rozpruwaczu wie prawie wszystko, staje się główną podporą ekipy rozwiązującej sprawę, co ma pomóc przewidzieć kolejny krok zabójcy. Sytuacja staje się dla Lacey nieciekawa, kiedy dalsze etapy śledztwa wskazują na powiązanie jej osoby z tymi morderstwami. Policjantka skrywa mroczną tajemnicę.

Wartkie tempo wydarzeń od pierwszej do ostatniej strony, nagłe zwroty akcji, niespodziewane rozwiązania, do tego postać głównej bohaterki, nie do końca jasna i przejrzysta. To tylko niektóre elementy składające się na kryminał idealny, porywający i w pełni satysfakcjonujący. Dodatkowym plusem według mnie, jest to, że poza głównym wątkiem czytelnik dostaje możliwość poznania wielu faktów i mitów dotyczących najsłynniejszego chyba seryjnego mordercy w dziejach, Kuby Rozpruwacza. 

Właściwie nie dostrzegam nic, czego mogłabym się w tej powieści przyczepić, a starałam się szukałam. „Ulubione  rzeczy” są dobre, mocne, napisane tak, że ciężko się oderwać. Moje wszystkie życzenia i oczekiwania względem lektury zostały zaspokojone, tak więc nie mogłam dać innej oceny. Nawet nie będę się zastanawiać przed sięgnięciem po kolejne części serii z Lacey Flint, do czego i Was, moi Drodzy serdecznie zachęcam!!!

Wyzwania: 
http://mkczytuje.blogspot.com/p/wyzwanie-biblioteczne.html?showComment=1393522357878
http://miqaisonfire.wordpress.com/wyzwanie-kryminalne/

poniedziałek, 16 czerwca 2014

"Wrześniowe dziewczynki" - Maureen Lee



„WRZEŚNIOWE DZIEWCZYNKI”
(„The September Girls”)
Maureen Lee
Przekład Ewa Morycińska – Dzius
Świat Książki
Warszawa 2011
Str. 471
Moja ocena 4/6


Bywa, że los splata ze sobą losy zupełnie różnych ludzi w sposób dosyć nieoczekiwany. Sybil i Cara, w wyniku wielu zbiegów okoliczności, przychodzą na świat w tym samym czasie, pewnej wrześniowej nocy, pod jednym dachem. Nic ich nie łączy a prawie wszystko różni. Ale dzień ich narodzin złączył dwie rodziny, bogatych i wyrachowanych Allardyce’ów oraz biednych jak myszy kościelne Caffrey’ów, którzy poza sobą nie mają nic. Przez dwadzieścia lat śledzimy ich wspólne dzieje, przyglądamy się dorastaniu „wrześniowych dziewczynek”, dzielimy ich radości oraz tragedie. Obserwujemy zmiany jakie zachodzą w tych dwu familiach. Okazuje się, że czasem los bywa przewrotny, jedni wszystko tracą, inni wiele zyskują. Jesteśmy świadkami tego, jak pewne wydarzenia łączą pozornie różnych ludzi a inne dzielą nawet najbliższych. Ponadto wraz z Carą, Sybil, ich braćmi i przyjaciółmi, poznajemy smak wojennej rzeczywistości. 

Wydarzenia przedstawione w książce mają miejsce krótko przed, oraz w czasie trwania II wojny światowej. Autorka w przystępny i ciekawy sposób ukazuje życie społeczeństwa Anglii w tym okresie. Na przykładzie życia bohaterów dowiadujemy się, z jaką codziennością musieli się zmierzyć ówcześni Brytyjczycy, jakie problemy na nich czekały, a także, jak wyglądało życie towarzyskie, moda, dorastanie i dorosłość.

„Wrześniowe dziewczynki” to spokojna, pozbawiona większych zrywów powieść obyczajowa, dla tych, którzy lubią czasem przenieść się w czasie i poznać codzienność zwykłych ludzi w danym miejscu i danych okolicznościach. Interesująca fabuła podana w sposób łatwy i przyjemny, wiele ciekawych postaci, prawdziwe emocje i uczucia, tak można krótko scharakteryzować powieść Maureen Lee. Jedna z lepszych obyczajówek, jakie miałam okazję przeczytać. Niewymagająca, można się przy niej w pełni zrelaksować i odetchnąć od cięższych tematów. Mimo iż mamy do czynienia z czasami wojennymi, to jednak klimat nie przytłacza. Polecam dla odprężenia.