(„La Sombra del
Viento”)
Carlos Ruiz Zafón
Przekład: Beata
Fabjańska-Potapczuk i Carlos Marrodan Casas
Wydawnictwo MUZA SA
Warszawa 2013
ISBN
978-83-7758-345-6
Str. 507
Moja ocena 4,5/6
„- Więc to jest historia o książkach.- O książkach?- O książkach przeklętych, o człowieku, który je napisał, o postaci, która uciekła ze stron powieści, żeby ją następnie spalić, o zdradzie i utraconej przyjaźni. To historia o miłości, nienawiści i marzeniach żyjących w cieniu wiatru.”
Daniel Sempere ma dziesięć lat,
kiedy ojciec zabiera go w niezwykłe miejsce, na Cmentarz Zapomnianych Książek.
Chłopiec spośród niezliczonej liczby znajdujących się tam woluminów wybiera
jeden, który od tej pory stanie się częścią jego życia zmieniając je w pełne
niebezpieczeństw i mrocznych tajemnic. „Cień wiatru” mało znanego pisarza
Juliana Caraxa wywrze na Danielu tak ogromne wrażenie, że chłopiec zapragnie
poznać dalszą twórczość autora, a także będzie chciał dowiedzieć się więcej o
jego życiu. Ciekawość wzrasta jeszcze bardziej z chwilą kiedy dowiaduje się, że
książki Caraxa są niemożliwe do zdobycia. Niemal wszystkie egzemplarze zostały
w spalone przez tajemniczego mężczyznę przedstawiającego się nazwiskiem jednej
z powieściowych postaci, w dodatku samego diabła. Osobie tej bardzo zależało na
wymazaniu z kart historii wszelkiego śladu pisarza. Mijają lata w czasie
których Daniel dorasta, przeżywa pierwsze namiętności i rozczarowania oraz
nieustannie dąży do poznania sekretu autora „Cienia wiatru”. Demony przeszłości
zbierają się nad młodym Sempere. Im więcej elementów zagadki poznaje, tym
większe ściąga na siebie zagrożenie. Jego śladem podąża tajemniczy mężczyzna
bez twarzy oraz okrutny, pozbawiony wszelkich skrupułów inspektor
Fumero.
Labirynt tajemnic, zakazana
miłość, ogromna nienawiść, niespełnione pragnienia, a to wszystko owiane
delikatnie magiczną aurą. Oto „Cień wiatru” w pigułce. Właściwie cytat, który
przytoczyłam na wstępie, idealnie oddaje treść tej powieści. Carlos Ruiz Zafon
urzekł mnie swoją historią już nie pierwszy raz. Jest w stylu tego pisarza coś
nieziemskiego, coś co sprawia, że czytając niemal każdą z jego książek zupełnie
odrywam się od rzeczywistości. Niby proste historie, a jednak zaplątane niczym
węzeł gordyjski. Bardzo przemawia do mnie język tej książki, jak i postacie,
choć czasem nieco wyidealizowane (np. kobiety w „Cieniu wiatru”, co jedna to
piękniejsza), ale to mi zupełnie nie przeszkadza. Przeciwnie, bardzo pasuje do klimatu
powieści. Jednocześnie są to osoby bardzo tajemnicze, które odkrywamy powolutku
z coraz większym zaciekawieniem.
„Cień wiatru” wymaga skupienia i
poświęcenia się w pełni lekturze. Ale wynagradza to wieloma chwilami wzruszeń, przeżyciami
tak mrocznymi jak i pokrzepiającymi, momentami zagryzania paznokci a nawet odrobinką
uśmiechu. Szczerze polecam tę książkę.
Wyzwania:
Cień wiatru stoi na mojej półce... czeka.
OdpowiedzUsuńU mnie czekał i czekał aż się doczekał. A "Więzień nieba" póki co dalej czeka :)
UsuńCzytałam, miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńI ja z pewnością podobnie jak "Gry anioła" długo nie zapomnę.
Usuń