Zaginiony obraz, sekret, którego odkrycie może zmienić losy świata, czworo śmiałków, w poszukiwaniu odpowiedzi... i cała reszta, która próbuje im w tym przeszkodzić. Powiało klimatem Dana Browna. Czy taki był zamysł autora, tego nie wiem. Ale wyszło jak wyszło.
Kim są osoby tego dramatu? Zofia
Lorentz, urzędniczka, której praca polega na odnajdywaniu i odzyskiwaniu zaginionych dzieł
sztuki, Anatol Gmitruk agent Służb Kontrwywiadu Wojskowego, od niedawna na
emeryturze, Karol Boznański marszand i znawca sztuki a jednocześnie były
partner Zofii, oraz Lisa Tolgfors, słynna złodziejka, najlepsza w swym fachu. Różni
ich niemal wszystko, razem tworzą mieszankę wybuchową. Teraz muszą współdziałać
aby osiągnąć cel, którym jest odzyskanie zaginionego w czasie wojny Portretu Młodzieńca Rafaela Santi. Uzbrojeni w znikome informacje
na temat miejsca przechowywania obrazu, oraz niewielką ilość czasu i
poinformowani o konieczności zachowania ścisłej tajemnicy, wyruszają w świat.
Szybko okaże się, że bardzo wielu ludziom zależy na tym, aby ich misja się nie
powiodła. Śladem bohaterów podążają tajni agenci i wyrafinowani „likwidatorzy”.
Czy tej nie do końca dobranej czwórce uda się wyjść cało z opresji, odnaleźć
zaginiony skarb i nie wywołać kolejnej wojny światowej?
Fabuła wydaje się ciekawa, ale treść,
dla kogoś, kto nie interesuje się malarstwem jest ciężkostrawna. Dla mnie męczące
były przeciągane opisy dotyczące technik tworzenia czy konserwacji obrazów. Ożywiałam
się bardziej w momentach dotyczących szpiegostwa i kradzieży dzieł sztuki. No i
wychodzi na to, że wywyższam złodziei nad artystów. Ale co zrobię, bardziej
mnie to zaintrygowało.
Nie mogę powiedzieć, żeby w trakcie
lektury towarzyszyły mi większe emocje. Niby wszystko w porządku, jest zagadka,
są gangsterzy, groźne sytuacje, ale czegoś jednak zabrakło. Być może tym
drobnym ale jakże ważnym aspektem był pazur sensacji, w "Bezcennym"
mocno spiłowany.
Zygmunt Miłoszewski przyzwyczaił mnie
do wymagającego stylu, dopracowanego w każdym detalu. To mocna strona jego
książek. „Bezcenny” pod tym względem nie zawodzi. Autor posługuje się językiem
z wyższej półki. Każdy opis, każdy dialog, każda myśl bohaterów, jest
przemyślana i inteligentna. I zapewne to, co dla mnie okazało się wadą, czyli
wnikliwe przedstawienie malarskiej tematyki, dla znawców i amatorów tejże,
może okazać się dużym plusem.
Do bohaterów w zasadzie nie mam
większych zastrzeżeń, z jednym wyjątkiem. Dawno już nie spotkałam się z tak
irytująca postacią jak Zofia Lorentz. Co mnie tak bardzo denerwowało? Naiwność,
świętoszkowatość, bezpłciowość postaci. Wybierajcie co chcecie. Dla mnie Zofia
stanowiła najsłabsze ogniwo „fantastycznej czwórki”, ale przecież w każdym
teamie ktoś „dyńda na końcu łańcucha”.
Jak już wspomniałam na początku, cała
historia bardzo przypominała mi powieści Dana Browna. I o ile autora "Kodu
Leonarda da Vinci" polubiłam za te nieco odrealnione historie, to Zygmunt
Miłoszewski serwował do tej pory znacznie lepsze kąski.
Mimo mało ciekawej całości,
zakończenie było logiczne i poprawne. No i nie powiem, ucieszyłam się kiedy przewróciłam
ostatnią stronę. I tyle w temacie.
Moim subiektywnym
zdaniem, za dużo informacji o obrazach za mało dramatyzmu. Do tego bardzo dużo
stron (prawie 500), bardzo małą czcionką (właściwie typowe dla Miłoszewskiego i
wydawnictwa W.A.B.). Zazwyczaj mi to nie przeszkadza, a tym razem i owszem.
Nie odkryłam w sobie nagłej miłości
do sztuk pięknych. Nie rozumiem tego całego zamieszania wokół obrazów. Nie
mówię, że nie są cenne, ale grube miliony i takie akcje? Przesada. Oj, gdybym ja
te miliony miała, wiedziałabym już na co je wydawać. Kolejne książki na
przykład:) Muszę być jednak sprawiedliwa i przyznać, ze pod względem
merytorycznym jest to literatura na wysokim poziomie.
Cóż, pozostawiam
"Bezcennego" amatorom sztuki, zafascynowanym tajemnicami wielkich
dzieł, tudzież ich autorów, oraz osobom poszukującym odpowiedzi czy choćby
domysłów dotyczących obrazów zaginionych w wojennej zawierusze. Ja wracam do
serii o prokuratorze Szackim, bo to jest ten Miłoszewski, który bardziej mi odpowiada.
Czytałam. Dobra sensacja, ale nic więcej ;-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie porywa.
UsuńNie jestem jakąś wielką amatorką sztuki, jednak ta książka mnie zainteresowała. Poza tym słyszałam dużo dobrego o prozie autora.
OdpowiedzUsuńMiłoszewski ma bardzo dobry styl. Akurat "Bezcenny" mnie nie urzekł, ale seria z prokuratorem Szackim jest genialna. Polecam ksiażki tego autora.
UsuńO jej, też nie znoszę małej czcionki w książkach. Chyba sobie akurat tę odpuszczę, mimo tego, że autora bardzo zachwalają...
OdpowiedzUsuńKiedy historia jest ciekawa to mała czcionka tak bardzo mi nie przeszkadza, ale w tym wypadku czułam się zmęczona.
UsuńJestem ciekawa tej książki :)
OdpowiedzUsuń