wtorek, 4 marca 2014

"Chemia śmierci" - Simon Beckett

Uff, jak ciężko czasem znaleźć chwilę, żeby zasiąść w samotności przed komputerem i spróbować sklecić coś sensownego. Chwilę znalazłam, więc próbuję. 

"CHEMIA ŚMIERCI"
(The chemistry of death)
Simon Beckett
Przekład Jan Kraśko
Wydawnictwo AMBER
Warszawa 2011
Str. 332
ISBN 978-83-241-4081-7
Moja ocena 4,5/6

Mam już za sobą całe stosy rozwiązanych zagadek kryminalnych, wykrytych przestępców, sytuacji, z których bohaterowie ledwo uchodzą z życiem, a mimo to tego napięcia ciągle mi mało. Dlatego sięgam po kolejne książki z gatunku kryminałów czy thrillerów. I w każdej z nich poszukuję czegoś nowego, oryginalnych pomysłów, elementu zaskoczenia. 

Jakiś czas temu usłyszałam o „Chemii śmierci” Simona Becketta. Już sam tytuł przyciągnął moją uwagę, a po zapoznaniu się z opisem, nie mogłam nie skorzystać z kolejnej obiecującej przygody ze zbrodnią w tle. 

„Ciało ludzkie zaczyna się rozkładać cztery minuty po śmierci. Coś co kiedyś było siedliskiem życia, przechodzi teraz ostatnią metamorfozę.”
Ta metamorfoza nie miała żadnych tajemnic dla antropologa sądowego Davida Huntera. Z martwych ciał potrafił „wyczytać” historię ich życia i śmierci. Jednak pewnego dnia doktora Huntera spotkała osobista tragedia, która zmieniła wszystko. Dotychczasowa praca stała się nieznośna, kosztowała go zbyt wiele cierpienia. Postanowił od tej pory pomagać żywym.
W ten sposób David został asystentem lekarza w niewielkim Manham. I kiedy już myślał, że odetnie się od przeszłości, miejscowa policja zwraca się do niego z prośbą o pomoc, przy ustaleniu tożsamości znalezionych w lesie ludzkich szczątków. Po krótkim wahaniu mężczyzna zgadza się przeprowadzić badania zwłok. Wkrótce sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Ofiar przybywa, a wszystkie przypadki wydają się wskazywać jednego sprawcę. Czy w niewielkiej społeczności Manham grasuje seryjny morderca? Wśród mieszkańców miasteczka rodzą się napięcia i podejrzliwości. 

„Chemia śmierci” to zdecydowanie godny polecenia thriller, w którym autor łączy wartką akcję, napięcie trzymające do samego końca oraz... dość dokładne opisy z zakresu przemian i procesów zachodzących w ludzkim ciele po śmierci. Przyznam szczerze, że chociaż do osób specjalnie wrażliwych nie należę, już pierwsze strony lekko przytłoczyły mnie szczegółami. Jednak z każdym następnym akapitem wciągałam się coraz bardziej i z wypiekami na twarzy śledziłam bieg wydarzeń.

„Chemię śmierci” śmiało mogę zaliczyć do udanych pozycji, na których się nie zawiodłam, a ponadto, co trochę mnie samą zadziwiło, odkryłam jak fascynujące może być coś takiego jak proces rozkładu ciała. Brrr;)



7 komentarzy:

  1. Ja bardzo lubię książki Becketta, przede mną ostatnia część z tej serii :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się wciągnęłam, kolejne dwie już czekają na swoją kolej.

      Usuń
  2. Dobrze, że tylko w 1 tomie David mieszka w Manham, ta mieścina mnie przerażała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy czytasz Kinga, ale mnie bardziej przeraża jego Derry w stanie Maine. To jest dopiero nieszczęsna mieścina:)

      Usuń
    2. Czytałam tylko Lśnienie, ale mam w rodzinie maniaczkę "Kingową" więc nadrobię :D

      Usuń
  3. Osobiście na Beckett'a trafiłem stosunkowo niedawno. Ale muszę przyznać, że odczucia po przeczytaniu "Chemii śmierci" mam niemal identyczne. Książka zdecydowanie godna polecenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również dopiero co zapoznałam się z Beckettem a jestem już po czterech jego powieściach i jak do tej pory jest dobrze :)

      Usuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.