czwartek, 28 kwietnia 2016

"Ora et Labora" - Módl się i pracuj... albo wypoczywaj :)

Jest takie miejsce, gdzieś na ziemi łódzkiej, które odwiedziłam już kilka razy i do którego wracam chętnie. To miejsce to dawny klasztor Cystersów w Sulejowie. Dziś siedziba trzygwiazdkowego hotelu z basenem i SPA. Ale klimat dawnych czasów został w dużej mierze zachowany. Jeśli więc nie macie jeszcze planów na majówkę, to może Podklasztorze?

Budynek hotelu



 Kościół w stylu romańskim





Otoczenie

Krzew gorejący (?) :)
Widok z okna



W czerni i bieli


W okolicy znajdziecie kilka atrakcji, między innymi rzeka Pilica, czy Zalew Sulejowski. Niedaleko stąd do Piotrkowa Trybunalskiego i Tomaszowa Mazowieckiego. Nie zapomniano też o dzieciach, które na pewno ucieszą się z basenu, czy kolorowego placu zabaw.
(Zdjęcia z telefonu)









A to ja :) Foto by mąż :)

Na koniec kilka ciekawostek:

*Opactwo Cystersów w Sulejowie ufundował Kazimierz II Sprawiedliwy. Związana jest z tym ciekawa legenda:
"Legenda o powstaniu klasztoru mówi o polowaniu księcia Kazimierza w porastającej tę okolicę puszczy. Książę miał się podczas pogoni za jeleniem odłączyć od drużyny. Tymczasem nadeszła silna burza. Szukającego – wśród wichury, błyskawic i zacinającego ulewnego deszczu – otuchy w modlitwie księcia dobiegł z nieba głos: "Zbuduj w tym miejscu kościół, a doprowadzę cię do sług twoich". Słysząc to, książę padł na ziemię i przyrzekł spełnić wolę Bożą. Gdy wstał, ujrzał wokół siebie dwanaście lwów, które doprowadziły go do dworzan. Na pamiątkę tego zdarzenia miano umieścić w kościele dwanaście rzeźb lwów
[Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Opactwo_Cysters%C3%B3w_w_Sulejowie]
 
*W 2012 roku budynek hotelu został uznany za pomnik historii 

*Podobno w tym miejscu kręcono sceny do takich produkcji jak: serial „Janka”, cz filmów: „Pan Wołodyjowski”, „Potop”, „Naznaczony” oraz  „Południe-Północ”.

[źródło ciekawostek: http://www.hotelpodklasztorze.pl/zwiedzanie_czyli_lekcja_hostorii]

Hotel przeszedł właśnie gruntowny remont. Pokoje i restauracja są bardzo klimatyczne, jedzenie smaczne, otoczenie urocze.

Jeśli zainteresowało Cię to miejsce, zajrzyj też tutaj:
Hotel Podklasztorze
Cystersi - Sulejów
Wikipedia

wtorek, 26 kwietnia 2016

Magia fotografii analogowej, czyli czy coś z tej kliszy wyszło?

Moje wspomnienia z ciemni fotograficznej (tzn. szczelnie zamkniętej łazienki) sięgają zamierzchłych czasów, kiedy to dzieckiem będąc, podglądałam pracę taty w tym temacie. Porozwieszane na sznurkach mokre zdjęcia, dziwnie sprzęty dookoła (i ten żal, że nie pozwolono mi się nimi bawić) i przede wszystkim nie dający się z niczym pomylić zapach chemikaliów. Niestety kiedy byłam już trochę większa, tata zaprzestał samodzielnego wywoływania zdjęć.
Nie spodziewałam się, że ten temat jeszcze do mnie wróci. I, że tym razem sama będę miała okazję przeprowadzić proces tworzenia zdjęcia od początku do końca. Zapewne niewiele osób dziś w dobie cyfrówek, o tym myśli.
Aż zapisałam się na kurs fotograficzny, na którym w niewielkim stopniu, ale zawsze, miałam okazję poczuć to na własnej skórze i powiem Wam jedno, MAGIA.
Ta chwila, kiedy wrzucasz czysty, biały prostokąt do kuwety z wywoływaczem i nagle z nicości pojawia się obraz. Nieidealny, za ciemny, za jasny, nieostry. Ale mój. Mój własny, całkowicie i niezaprzeczalnie. Zakochałam się w tym i bardzo chcę to jeszcze powtórzyć.
Zapytam taty, może jeszcze coś z dawnych lat gdzieś zostało...

Wyszło, nie wyszło. Pamiątka jest a i ogromna zachęta na przyszłość. (Godziny na zdjęciu nie będę komentować :
Warszawa w stylu retro by Magda ;)

 
 


Tego "kiczu" też nie mogło zabraknąć :)

 To tyle. Masakra, nie? :P Ale moje! Chociaż PKiN, mimo że nieostry, nawet mi się podoba.
Jeżeli kiedykolwiek będziecie mieli okazję spróbować samodzielnie wywołać kliszę, którą wcześniej zapełniliście własnymi zdjęciami, zachęcam. Fajna sprawa.

A w następnym poście wracam już do mojej cyfrówki i przedstawię Wam miejsce w województwie łódzkim, do którego chętnie wracam.
Zapraszam!!!


poniedziałek, 25 kwietnia 2016

"Ofiara losu" - Camilla Lackberg

"Ofiara losu"
("Olycksfageln")
Camilla Lackberg
Przekład Inga Sawicka
Cykl: Czarna Seria
 Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2014
 Liczba stron: tom 1 - 237str
                          tom 2 - 289 str
Moja ocena: 3/6

lubimyczytac.pl:

Policja w Tanumshede bada wypadek samochodowy. To, co wygląda na tragiczne zdarzenie bez śladów niecnych intencji, okazuje się czymś całkowicie innym. Kiedy dochodzi do kolejnego, równie tajemniczego zdarzenia, pojawia się hipoteza - a jeśli ofiary obu wypadków zamordowano? Policja w Tanumshede ma pełne ręce roboty, tym bardziej, że w mieście kręcony jest telewizyjny reality show. Obecność kamer podsyca konflikt między „gwiazdami” i miejscową społecznością. Czy zabójca kryje się w małej grupie głodnych mediów ludzi współpracujących z programem? Patrik Hedström ma problem z tą sprawą. Jednocześnie zajęty jest przygotowaniami do zbliżającego się ślubu z Ericą. Czas i wysiłek poświęcony na planowanie tego wydarzenia przeradza się we frustrację i stres. Napięcie jest tym większe, że u Patrika i Eriki mieszka jej siostra Anna z dziećmi. Niełatwo jest poradzić sobie z drobnymi kompromisami codziennego życia i ściganiem zabójcy, co widać szczególnie wyraźnie, kiedy Erica zaczyna podejrzewać, że Anna interesuje się całkowicie nieoczekiwanie jedną z osób z kręgu jej przyjaciół...  

Moim zdaniem:
Camilla Lackberg stanowi dla mnie pewną zagadkę. Czytam różne opinie o jej twórczości. Jedni wypowiadają się pochlebnie, inni wręcz przeciwnie. Umiejscawiam się gdzieś po środku. 
To już czwarta część serii o Erice i Patriku. Czwarta część za mną. Idę po kolei. I czuję się trochę jak na rollercoasterze. Po nie takiej najgorszej "Księżniczce z lodu"  nastał totalnie do niczego "Kaznodzieja". Wszystko podane na tacy niemal od samego poczatku i nudne jak flaki z olejem. Dalej był "Kamieniarz", już nieco lepiej, historia ciekawsza i nie od razu zorientowałem się kto? Po co? I dlaczego? I tak doszłam do "Ofiary losu". 

Jak zwykle u Lackberg mieszają się wątki kryminalne i obyczajowe. Te pierwsze moim zdaniem są o wiele ciekawsze i głównie dla nich brnę w kolejne historie. Aczkolwiek w niemały podziw wprawia mnie funkcjonowanie posterunku policji w Tanumshede.  Jakim cudem przy takim podejściu policjantów do pracy, "bystrości" ich umysłów i poziomie wiedzy ogólnej, wszystko względnie funkcjonuje. Udaje im się nawet rozwiązywać kryminalne zagadki i trafnie typować sprawców.  Jedyną podporą stróżów prawa w tym miejscu jest Patrik Hedström. Główny bohater niestety ma na głowie nie tylko trzymanie w kupie swych leniwych, mało inteligentnych, próżnych współpracowników, ale także wiecznie marudzącą, rozchwianą emocjonalnie partnerkę (matkę swego dziecka i wkrótce żonę) Erikę, która ma siostrę Annę, i tu byłam pozytywnie zaskoczona, bo ta siostra wreszcie ogarnęła (ykhm - kto zna ten wie o co chodzi, innym nie zdradzam) swoje życie i w mych oczach urasta do rangi jednej z ciekawszych bohaterek serii. No może się zagalopowałam.

Wróćmy do wątku kryminalnego. Pomysły pani Lackebrg są bardzo dobre. Fajne jest to, że mają cechę wspólną. Taki znak rozpoznawczy. Wszystkie zbrodnie mają źródło w przeszłości. Czytelnik poznaje przeszłość równolegle do współczesnych wydarzeń. I choć moje podejrzenia co do sprawcy były słuszne, nie czułam zawodu ani niedosytu w tej kwestii (jak to było w przypadku "Kaznodziei"). Mimo wszystko im dalej posuwam się w tej serii, tym częściej towarzyszy mi uczucie, że autorka skupiła się na ilości, jakość pozostawia wiele do życzenia. Wątki są trochę mało dopracowane i niepotrzebnie przerywane taką mnogością życia prywatnego bohaterów. Chociaż to tylko moja subiektywna opinia, bo domyślam się, że celem autorki było, poza kryminalną warstwą, także budowanie historii życia, związku i rodzinnych przejść Eriki i Patrika. No dobrze, niech będzie, ale... 

Mnie nie urzeka ani historia (chociaż ta dopiero odkryje się przede mną) ani postać Eriki. Jest wręcz irytująca.  Szkoda bo Patrika nawet polubiłam i uważam, że przydałaby mu się ciekawsza towarzyszka życia.  Ale trudno, tak wybrał,  niech się męczy :D. 
Skoro już dotknęłam  wątku obyczajowego, chwilę o nim, bo na więcej szkoda czasu. Jest zły, niedopracowany, nudny. I za dużo tego wszystkiego w całej historii. Rozumiem rodzinne sprawy Hedströma. Nawet historia Anny, siostry Eriki, ma swój sens i miejsce, ale już żałosne życie Bertila Mellberga, to jakaś totalna pomyłka. Nic nie wnosi do fabuły, rozprasza okropnie a samego szefa policji stawia w nie najlepszym świetle. Dziwny, naiwny a przy tym zadufany w sobie człowiek.  Nie wzbudza ani szacunku, ani współczucia. "Trudne sprawy" z "Ukrytą prawdą" na zmianę. 
 
Szczerze mówiąc z wyjątkiem Patrika żadna postać,  nawet przestępcy, nie wyróżniają się szczególnie. Biorąc pod uwagę mnogość bohaterów w każdej części dość kiepsko to wygląda. 

Namarudziłam się, to teraz trochę o plusach. Już pisałam, że sprawca zbrodni w każdej części ma jakieś problemy w przeszłości, co popycha go na złą drogę. I to mi się podoba. Czytelnik ma szansę wkraść się do umysłu mordercy, lepiej go poznać i zrozumieć, lub nie, motywy jego postępowania. Te fragmenty stanowią najmocniejsze punkty powieści. 

Pozostaje mi jeszcze popastwić się nad stylem autorki. Nic wyszukanego. Nic, co mogłoby specjalnie nadwyrężyć umysł. Powiedziałbym, że to takie pisaninki na granicy grafomanii. Za ostro? Być może, ale te książki czyta się trochę jak szkolne wypracowania. Schematyczne do bólu i nasycone irytującymi wstawkami typu "coś zauważył, ale mu umknęło". No może coś umknąć raz czy dwa, ale bohaterom powieści non stop się przytrafia. Umysłów lotnych tam brak. Naprawdę jestem pod wrażeniem, że te zagadki w końcu zostają rozwiązane. 

Pokuszę się o stwierdzenie, że ten prosty styl autorki to atut. Książkę czyta się szybko. Jest dużo dialogów, akcja własnym tempem, ale jednak toczy się do przodu. Na krótki relaks, do tramwaju czy autobusu, w przerwie między czymś bardziej wymagającym, lektura w sam raz. Niezobowiązująca i nie kradnąca wiele czasu. 

Czy ten styl i te historie trafią w Wasze gusta? Musicie wyrobić sobie własną opinię.  Nie odradzam powieści Camilli Lackberg bo znam dużo gorsze tytuły. Przez te da się przebrnąć, a niektórzy stawiają je wysoko w rankingach. Cóż, za coś na pewno  pani Lackberg uznanie zdobyła. Sprawdźcie za co, bo czemu nie? Może akurat to Wasza bajka? Ja tam brnę w to dalej, kibicuję Patrikowi i na sto procent nie raz w myślach zrugam Erikę; "ogarnij się kobieto", i szerokim łukiem będę omijać wszystkie nieszczęścia Mellberga. Ale kontynuuję, chociażby ze względu na przeszłość Eriki i Anny. Rozwiązanie zagadki ich tajemniczych rodziców czeka mnie prawdopodobnie już w następnej części. Zatem kiedy tylko stwierdzę przesyt bardziej ambitnych lektur, wracam do Lackberg, jak do narkotyku, bez którego żyć nie mogę. Czy to znaczy, że jestem masochistką? A może jednak ta Camilla faktycznie ma jakąś moc? 
;)



 
Znajdziesz mnie tu:
facebook
instagram
http://fotointerpretacje-magdy.blogspot.com/
 

czwartek, 21 kwietnia 2016

Na początku był chaos...

... z którego w końcu, po wielu tysiącleciach transformacji powstał świat jaki znamy. A świat ten opanowany jest przez sprzęt fotograficzny. Każdy dziś robi zdjęcia, czy to aparatem kompaktowym, mniej lub bardziej profesjonalną lustrzanką, czy nawet telefonem... Jeśli to kochasz "do it". Nawet dziurą wywierconą w szafie. W końcu tak to się mniej więcej zaczęło :)
Ja w tym świecie próbuję znaleźć swoje foto-miejsce. Dlatego powstaje ten blog.
To mój świat, moje życie w obrazach. Moje interpretacje codzienności i tych chwil ulotnych...
Rozgośćcie się tu...
Zapraszam

Długo myślałam, jaki powinien być pierwszy wpis. Postawiłam na wspomnienia, dlatego dziś migawki z mojej pierwszej w życiu pracy w ciemni fotograficznej. Więcej informacji i moje osiągnięcia w tym temacie w kolejnym wpisie.
Ps. Tym razem zdjęcia wykonywane telefonem, dlatego jakość pozostawia wiele do życzenia, wybaczcie ;)








"Turniej cieni" - Elżbieta Cherezińska

"Turniej cieni"
Elżbieta Cherezińska
wydawnictwo Zysk i s-ka
Str. 816
Moja ocena: 4.5 / 6
 
Na początek pytanie, czy lubicie powieści i/lub filmy szpiegowskie? Pasjonujecie się porywającymi przygodami agenta Jej Królewskiej Mości? A może jakieś rodzime tajne służby?
A co powiecie na historię prawdziwych ludziach - cieniach? Takich którzy żyli naprawdę. Działali i narażali swe życie dla powodzenia misji swych mocodawców. Z niejednego takiego życiorysu można stworzyć film lub książkę. Elżbieta Cherezińska zebrała kilka takich życiorysów. Wplątała fikcję w fakty historyczne i stworzyła historię o ludziach, którzy wbrew pozorom mieli ogromny wpływ na kształtowanie się losów świata. W tym naszego państwa, rzecz jasna.

lubimyczytac.pl:
Lata 30. XIX wieku.
Kluczem do panowania nad Azją jest Afganistan, o który Wielka Brytania rywalizuje z Rosją. W Wielką Grę, nazywaną przez Rosjan Turniejem Cieni wplątane są losy Polaków: Jana Witkiewicza – młodzieńca ułaskawionego z wyroku śmierci i zesłanego na Syberię, Adama Gurowskiego – ucznia Hegla i przyjaciela Heinego, arcyzdrajcy sprawy polskiej, a także Rufina Piotrowskiego – prostego żołnierza i najsłynniejszego uciekiniera z syberyjskiej katorgi. W śniegach Syberii, na gorących piaskach afgańskich pustyń i wybrzeżach Morza Czarnego trwa Wielka Gra. Bohaterowie rzucają cienie, ktoś jednak pociąga za sznurki marionetek. Fascynująca opowieść o Polsce. O ludzkich losach, przeznaczeniu, zdradach i niezłomności
  Moim zdaniem:
Obawiam się, że jeśli chodzi o twórczość Elżbiety Cherezińskiej, nie potrafię być obiektywna. Uwielbiam, za styl, który włada mym sercem i rozumem. Za kreatywność i umiejętność wyłuskania z oceanu wydarzeń tych najciekawszych a często zapomnianych i tchnięcia w nie życia.

"Turniej cieni" to opasłe tomiszcze, ale historia wciąga. Serce tej powieści to Polska, Polacy, polskość. A dookoła najpotężniejsze mocarstwa europejskie, egzotyczne krajobrazy Azji, niebezpieczne rozgrywki. A ta plejada bohaterów! Wielkie nazwiska i mniej znane osobowości. patrioci i zdrajcy, wrogowie i przyjaciele. Pochylam się z uznaniem nad każdą postacią. Podziwiam fantazję i pomysłowość autorki w ożywianiu postaci i scen z przeszłości.
Moim zdaniem każdy, jeśli tylko da szansę tej powieści, znajdzie w niej coś dla siebie. Dla mnie najciekawszy był wątek Witkiewicza. Niekoniecznie zaś zachwycił mnie Rufin Piotrowski i jego "wielka podróż tam i z powrotem".

Choć "Turniejowi cieni" niewiele mam do zarzucenia, to jednak w moim osobistym rankingu nie zrzucił z piedestału "Korony śniegu i krwi". Myślę, że wiąże się to z moim zamiłowaniem do mrocznego i tajemniczego średniowiecza. Czasy bardziej współczesne nie mają już dla mnie tej magii. Niemniej "Turniej cieni" z czystym sumieniem polecam każdemu. To ciekawa i ważna książka, z której czytelnik powinien wyciągnąć wnioski także na dzień dzisiejszy. 

Spotkajmy się na facebook'u :)

poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Blog -Reaktywacja

Już ponad rok minął od ostatniego wpisu. Jak ten czas szybko leci. 
Już od pewnego czasu noszę się z powrotem do blogosfery, do Was moi mili.
Już podjęłam decyzję. Wracam! 
Już wiem, że będzie inaczej. Chociaż jeszcze do końca nie wiem co to znaczy. Wszystko wyjdzie w praniu. 
Już wkrótce planuję także inną odsłonę mojego "JA". Tworzę miejsce, gdzie słów będzie niewiele, a na którym przemówią obrazy. 
Już wkrótce na CzytamNiePrzeszkadzać kolejne subiektywne opinie o książkach, które czytam.
Zapraszam!!!