środa, 28 stycznia 2015

"Miniaturzystka" - Jessie Burton

"MINIATURZYSTKA"
"The Miniaturist"
Jessie Burton
Przekład Anna Sak
Wydawnictwo Literackie
2014
ISBN 978-83-08-05428-4
Str. 462
Moja ocena: 4/6


Wiele dziewczynek marzy o posiadaniu domku dla lalek. Był taki czas, że i dla mnie było to wielkie marzenie. Krótki to był czas, bo raczej wolałam zabawę autami :) Jednak kiedy pojawiła się książka, w której głównym motywem jest właśnie niezwykły miniaturowy domek, obudziła się we mnie mała dziewczynka, która musi go mieć. 

Zarys fabuły jaki wyłaniał się z opisów „Miniaturzystki” oczarował mnie. Dodatkowo skusiła piękna okładka. Uznałam, że powieść Jessie Burton powinna zdobić moją biblioteczkę, dlatego wyposażyłam się w prywatny egzemplarz i czytałam narastającą ciekawością, a zakończyłam z lekką irytacją i zawodem. Dlaczego? Pozwólcie, że przedstawię Wam moje wrażenia z tejże lektury.
"Wszyscy pełni nadziei tkamy swój własny gobelin, nikt nas w tym nie wyręczy."
Główną bohaterką powieści Burton jest Petronella Oortman. Dziewczyna wychodzi za mąż za dużo starszego od siebie, bogatego Johannesa Brandta. Ślub miał być przepustką do lepszego życia. Nella opuściła rodzinny, niewielki Assendelft i przeprowadziła się do domu męża w Amsterdamie. Jej wyobrażenia o życiu małżeńskim zostają skorygowane przez życie. Na progu nowego domu, zamiast Johannesa, czeka na nią posępna szwagierka Marin oraz dwoje służących. Nella szybko zorientuje się, że ta rodzina skrywa wiele sekretów, których ujawnienie może zagrozić nie tylko reputacji ale nawet życiu jej członków. A najbardziej tajemniczy z nich wszystkich jest jej własny mąż. Pewnego dnia Nella dostaje od niego osobliwy prezent, domek dla lalek, idealnie odzwierciedlający ich dom. Niepewność dziewczyny potęguje pojawianie się kolejnych elementów, mebli i lalek wykonanych przez tajemniczą miniaturzystkę. Kobieta zdaje się wiedzieć o rodzinie Brandtów więcej niż by sobie tego życzono. Sama Nella jest przekonana, że wskazówki przesyłane jej w formie miniaturek, pomogą uratować rodzinę przed skandalem i tragedią.  Za wszelką cenę pragnie poznać miniaturzystkę i zrozumieć jej przesłanie.

Zarys fabuły "Miniaturzystki" przywodził mi na myśl powieści Carlosa Ruiza Zafona. Nastawiłam się więc na tego typu powieść, troszeczkę baśniową, magiczną, urzekającą, ale posiadającą też mroczną stronę. Trochę tak było, ale Burton nie przebiła hiszpańskiego autora. 

Duże brawa należą się autorce za ciekawy obraz społeczeństwa w  Amsterdamie z XVII wieku. Czytelnik ma okazję przybliżyć sobie nieco panujące wtedy zwyczaje, wygląd ludzi, nawet charakterystyczne dania. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z Holandią w tej epoce i uważam to za plus. Dodatkowymi ciekawostkami były umieszczone na końcu informacje dotyczące zarobków i wydatków ówczesnych amsterdamczyków. Szkoda tylko, że tak mało. 

To tyle o ciekawostkach, a co sądzę o samej fabule? Intrygująca i wciągająca, do czasu.  Styl dobrze oddający klimat powieści. I to była mocna strona książki. Autorka stworzyła interesujące sylwetki bohaterów. Na większą uwagę zasługują tu kobiety. Silne, zdeterminowane, stojące na straży dobrego imienia rodziny. Mężczyźni wypadają w ich tle raczej wątle, niekiedy irytująco. Nie ma szablonowego podziału na dobrych i złych. Każda postać ma swoje wady i zalety. Tak jak Marin, pilna strażniczka tajemnic Brandtów, niedostępna, nieco zgorzkniała a jednak krucha i niepozbawiona ludzkich uczuć i słabości. Albo Nella, niedoświadczona, prowincjonalna siedemnastolatka, która wbrew przeciwnościom losu nie poddaje się i bierze sprawy we własne ręce. Mimo złożoności, bohaterowie raczej nie zaskakiwali oryginalnością, jak również nie mogę powiedzieć ze kogoś polubiłam bardziej, kogoś mniej. Nikt szczególnie nie zaskarbił sobie mojego serca.

A skąd moje rozczarowanie? Fabuła jak już wspominałam zapowiadała się ciekawie. Wątek Miniaturzystki intrygował. I nagle w pewnym momencie, historia zrobiła się przewidywalna i nieco smętna. Do tego nagle i niespodziewanie wszystko się kończy, pozostawiając niedosyt i wiele pytań bez odpowiedzi. Wyglądało to tak, jakby autorce zabrakło zapału, a może pomysłu na realizację grand finale na miarę tej, skądinąd, dobrej powieści. Moim zdaniem trochę zmarnowany potencjał.

"Miniaturzystka" to książka z ciekawym wątkiem społecznym, ale mało oryginalną fabułą. Można dopatrzeć się w niej morału, że każdy jest kowalem własnego losu. Mimo niewątpliwych plusów, nie czuję się specjalnie wzbogacona tym doświadczeniem. Jest to pozycja, którą można przeczytać. Bardzo się cieszę, że ją mam, ponieważ na półce prezentuje się przepięknie. Nie żałuję też, że przeczytałam, nie mam poczucia straty czasu, aczkolwiek poznałam już wiele ciekawszych tytułów. 

Książka bierze udział w wyzwaniach:
Klucznik (niewspółcześnie)
Czytam Opasłe Tomiska (462 str.)
Grunt To Okładka (w dłoniach)

14 komentarzy:

  1. Eeee, dobija mnie to uczucie niedosytu. Szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, bo to mogła być wyjątkowa powieść. Ale zakończenie zepsuło dobre wrażenie.

      Usuń
  2. Bardzo, bardzo chciałabym przeczytać tę książkę. Muszę ją zakupić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie będę Cię odwodzić od tego pomysłu, gdyż "Miniaturzystka z pewnością zasługuje na uwagę. Mnie zakończenie zawiodło, ale Tobie życzę jak najlepszych wrażeń. Być może odbierzesz tę powieść inaczej niż ja.

      Usuń
  3. Mam chęć przeczytać pomimo wad. Ale raczej nie w najbliższym czasie, bo zimę czytelniczą już mam zaplanowaną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Miniaturzystka" ma wady, ale ma też wiele zalet. A do wiosny coraz bliżej:)

      Usuń
  4. Szkoda, że masz niedosyt po tej lekturze. Mimo to sama chętnie ją kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj, czytaj. Nie jest to zła powieść. A, że nie zaspokoiła moich, może zbyt wygórowanych zachcianek, trudno. Nadrabiam innymi tytułami:)

      Usuń
  5. A widzisz! A ja właśnie byłam bardzo ciekawa tej książki! Chciałam ją nawet kupować w ciemno, ale jednak się wstrzymałam. I dobrze! Na dodatek porównanie do Zafona niestety zniechęca mnie jeszcze bardziej, bo dla mnie akurat Zafon to grafomańskie dno totalne i jeśli coś choć w najmniejszym stopniu je przypomina, to uciekam daleko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, a widzisz a ja akurat to grafomaństwo Zafona lubię i już:) A "Miniaturzystka" mnie nie powaliła ale to moja subiektywna ocena a z Zafonem tak naprawdę nie ma wiele wspólnego.

      Usuń
  6. Najgorsze jest uczucie niedosytu, szczególnie jak 2 części ma nie być..a taką miałam ochotę na tą książkę, choć może może jeszcze sięgnę..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rezygnuj, może akurat Tobie przypadnie do gustu. Z tego co się orientuję ta książka ma też wiele pozytywnych opinii.

      Usuń
  7. Ta książka chodzi za mną już od dłuższego czasu :). Na pewno w końcu przeczytam.

    OdpowiedzUsuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.