piątek, 9 maja 2014

ZBIGNIEWA DOMINO OPOWIEŚĆ O SYBIRAKACH Z CZERWONEGO JARU


Moja przygoda z „Syberiadą polską” rozpoczęła się rok temu. Najpierw była książka, która pochłonęła mnie bez reszty. Później ekranizacja. Wreszcie zakończone sukcesem „polowanie” na dwie pozostałe części opowiadające dalsze losy Sybiraków z Czerwonego Jaru. 

Ku radości swej ogromnej, mając już na półce całą trylogię, odświeżywszy sobie część pierwszą przystąpiłam do czytania drugiej i trzeciej. Swoje wrażenia i doznania chciałabym Wam niniejszym  zaprezentować.

„SYBERIADA POLSKA”
Zbigniew Domino
Wydawnictwo Studio EMKA
ISBN 978-83-63773-23-6
Str. 512
Moja ocena 6/6
„Była wtedy zima wyjątkowo śnieżna i mroźna. Nocna, nadranna pora. Czerwony Jar, niewielka podolska wioska, otulona ciszą zaśnieżonej, głębokiej kotliny, spała jeszcze snem sprawiedliwych. Spała nieświadoma zbliżającego się niebezpieczeństwa, jakiego nawet w koszmarnych snach wyśnić niepodobna. Toteż, jak grom z jasnego nieba, spadło ono tej nocy na ludzi z Czerwonego Jaru. (…) Dla ciekawych historii odnotujmy, że działo się to dokładnie dnia 10 lutego 1940 roku.”

Czy zdajesz sobie sprawę jakie to uczucie, kiedy ktoś nagle wpada do Twojego domu i każe Ci go opuścić? Masz jedynie 15 minut na spakowanie najpotrzebniejszych rzeczy. Musisz pozostawić cały dobytek swojego życia. Upychają Cię jak zwierzę do ciasnego, towarowego wagonu i wywożą nie wiadomo dokąd.

Taki los spotkał bohaterów tej książki, mieszkańców Czerwonego Jaru. Jest to historia ich wysiedlenia, tułaczki i w końcu życia wśród dzikiej i bezwzględnej tajgi.
„Poświst przemarzniętych drzwi. Trzask zewnętrznego rygla. Z bieli śniegu, ze światłości czerwono zachodzącego słońca – ta nagła wagonowa ciasnota i ciemność! Dotąd ludzie wolni, zrośnięci od kolebki z naturą, ziemią, słońcem, wiatrem, powietrzem i wodą, z chwilą zaryglowania w ciemnym towarowym wagonie poczuli się jak zwierzęta w klatce.”

W ten sposób rozpoczęła się długa i wycieńczająca podróż setek ludzi, całych rodzin. Każdy zadawał pytania, „za co?”, „dlaczego?”, „dokąd?”. Nikt nie odpowiadał. Mijały dni, a do celu wciąż było daleko. Głód, zmęczenie, choroby pogłębiały przerażenie, ale też zniecierpliwienie i irytacje wśród „pasażerów”. Najsłabsi umierali.  

I oto pewnego dnia docierają na miejsce. Ich nowy dom to Kalucze, obóz położony wśród srogiej tajgi, odcięty od świata. Od tej pory codziennością zesłańców stają się brudne, liche baraki i katorżnicza praca w nieludzkich warunkach. A w sercu pozostaje tęsknota za utraconą ojczyzną i nadzieja, że kiedyś do niej wrócą.
„To co z tego, że w przyrodzie wszystko z wiosną rozwija się, kwitnie i rwie się do życia. W zesłańczej polskiej duszy, w taką wiosenną, bujną porę robi się jeszcze bardziej tęskno, ponuro i beznadziejnie. Wspomnienia spać nie dają. Ale jak długo można żyć wspomnieniami? W głuchej tajdze nie docierają do nich żadne sprawdzalne wiadomości, co się tam w Polsce, w dalekim świecie dzieje. Powoli wszystko co było, staje się jakby nierealnym snem.”

I tak mijały dni, tygodnie, miesiące. Wśród głodu, rozpaczy, wszechobecnej śmierci, pojawiały się też drobne przebłyski szczęścia. A sytuacja polityczna na świecie zmieniała się. Zmieniały się też losy mieszkańców Kaluczego. Pewnego dnia znów stali się ludźmi wolnymi zaś ich nadzieje na powrót do Polski rozkwitły na nowo. Większość rodzin opuściła miejsce zesłania. Jedni trzymali się razem inni obierali zupełnie różne kierunki.
„Tak to, wolą zesłańczego losu, ludzie z Czerwonego Jaru, zżyci z sobą od zawsze, często spokrewnieni i solidarni jak rzadko, zaczęli się w tej niezmierzonej, syberyjskiej krainie rozpraszać i gubić. A co najgorsze, żadnej pewności mieć nie mogli, że się jeszcze kiedyś ich ziemskie drogi skrzyżują…”

Jednak powrót do wytęsknionej ojczyzny nie był łatwy. A żyć trzeba było. Sami na własną rękę musieli zadbać o siebie w obcym kraju. Aż wreszcie przyszła wiosna 1946 roku marzenia o Polsce stawały się coraz bardziej realne. Kto chciał, rozpoczynał powrotną podróż.
 „Każdy z nich, poczynając od małego, który ledwie coś tam pamiętał, do starego – przez wszystkie lata Sybiru – jeśli nosił w swoim sercu Polskę, to zawsze i nieodmiennie kojarzyła mu się ona z jego rodzinnym domem, polem, sadem, wioską czy miasteczkiem, kościołem i rzeczką obok płynącą. I taką właśnie ojczyznę od urodzenia do śmierci kochał.”

A jaką zastał…?

„Syberiada polska” to niezwykle przejmująca opowieść o zwykłych ludziach, którym los nie szczędził tragicznych wydarzeń. Napisana jasnym, przejrzystym językiem nie pozwala się oderwać do samego końca. Osobiście bardzo przeżywałam wraz z bohaterami każdą tragedię i te nieliczne chwile radości. Mimo całego dramatyzmu sytuacji, to bardzo ciepła historia o wzajemnym wspieraniu się w niedoli oraz o nigdy nie umierającej nadziei.

Autor ukazuje nam wydarzenia z punktu widzenia różnych osób. Mamy więc wgląd w uczucia i spostrzeżenia dorosłych, którzy pamiętają z przeszłości najwięcej, tęsknią bardziej. Spoglądamy również przez pryzmat dzieci, które jeśli tylko mają siłę przetrwać, najszybciej przystosowują się do obcych realiów. Przedstawione nam zostały też relacje pomiędzy Polakami a rodzimymi mieszkańcami Syberii. Bohaterów jest wielu i każdy przeżywa zaistniałą sytuację na swój sposób. 

Naprawdę gorąco polecam tą powieść!!!

„CZAS KUKUŁCZYCH GNIAZD”
Wydawnictwo Studio EMKA
ISBN 978-83-63773-14-4
Str. 415
Moja ocena 5/6

Będę starała się nie spoilerować. Jeżeli ktoś boi się, że zdradzę za dużo zapraszam od razu do podsumowania.
„Polska!
Polska… nasza kochana Polska…
We wszystkich wagonach zapadło niespodziewane milczenie, przerywane tylko tłumionym pochlipywaniem kobiet. W takiej zaskakującej ciszy ludzie z transportu PT-2564 po latach syberyjskiego zesłania witali się z Ojczyzną.” - „Syberiada polska”


Razem z bohaterami pierwszej części powracamy do Polski. Do tego wytęsknionego, ukochanego kraju, w którym miało czekać na nich już tylko dobre. Tymczasem pierwsze rozczarowania spotykają ich jeszcze w czasie podróży. Bo oto okazuje się, że nie ma już tej Polski jaką pamiętali. Nie ma ich domów. Zewsząd wita ich obca rzeczywistość.

Tym razem autor skupił się głównie na losach Staszka Doliny, który wraz z rodziną trafia na Ziemie Odzyskane do wsi dotąd zamieszkiwanej przez Niemców, podobnie jak kiedyś Polacy, wysiedlonych ze swych domów. Tak oto wieś Zielone Pole staje się nowym domem Dolinów i wielu innych rodzin z Czerwonego Jaru.
„Sybiracy! Osobny to gatunek powojennych Polaków. Po dziś dzień bywa, że temu kto jak oni Sybiru nie zakosztował, trudno ich czasem zrozumieć. Z syberyjskiego zesłania wrócili do Polski zdziesiątkowani, do tego jako najbiedniejsi z najbiedniejszych. Wrócili nie do swoich rodzinnych i wytęsknionych domów, wiosek, miasteczek i miast, na wschodnich kresach przedwojennej Rzeczypospolitej, z których na katorgę ich wywieziono. A do tego jeszcze po powrocie los, niby wiatr jesienne liście, rozwiał ich po Ziemiach Odzyskanych, od morskiego Szczecina przez Wrocław, Opole, aż po Karkonosze. Wszystko tu dla nich było obce i nieznane. Rzadko zdarzało im się tak jak w Zielonym Polu, by wciąż jeszcze spora ich gromada trzymała się razem.”

„Czas kukułczych gniazd” ukazuje pierwsze próby odnalezienia się Sybiraków w nowej rzeczywistości, ale także przedstawia wydarzenia jakie zachodziły na ziemiach polskich w czasie ich zesłania. Wydarzenia te przytaczane są we wspomnieniach tych, którzy tutaj pozostali. W czasie pobytu na obczyźnie, Polska jawiła się zesłańcom jako raj utracony, dlatego ciężko im uwierzyć w to co zobaczyli i usłyszeli. Teraz mogli już tylko cieszyć się z tego co mają, budować swe życie na nowo i mieć nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.
„Najważniejsze, żeby nareszcie w Polsce po tej wojnie się ustatkowało, żeby więcej już brat z ręki brata nie ginął.”  

Pojawia się wiele nowych postaci, poznajemy też powojenne losy Niemców na Ziemiach Odzyskanych. 

Trochę szkoda, że Zbigniew Domino „pogubił” gdzieś mieszkańców Czerwonego Jaru. Byłam bardzo ciekawa losów pozostałych. Niektórzy zostali wspomniani w „Czasie…” a inni wcale. Rozumiem, że autor miał tym razem inny cel, skupił się na sytuacji w Polsce. Ale ja tęskniłam za znanymi już bohaterami, byłam bardziej ciekawa ich reakcji na tą nową rzeczywistość.



„MŁODE CIEMNOŚCI”
Wydawnictwo Studio EMKA
ISBN 978-83-62304-87-5
Str. 528
Moja ocena 4/6

Trzecia i ostatnia już część sagi rodziny Dolinów, bo tak sam autor określa całą trylogię. Tym razem towarzyszymy już głównie Staszkowi w jego dojrzewaniu, edukacji i... problemach z dziewczynami. Chyba najbardziej polityczna ze wszystkich części. Dosyć wnikliwa analiza ówczesnej polskiej rzeczywistości. Dla wielbicieli tego okresu naszej historii, będzie to na pewno spora dawka ciekawych spostrzeżeń i tematów dyskusyjnych. Ponadto przedstawiona z punktu widzenia ludzi różnego pochodzenia i z różnych warstw społecznych, odmiennie doświadczonych przez wojenną zawieruchę. To na pewno mocna strona powieści.

A dla mnie? Cóż, jeśli chodzi o politykę wystarczy, że wiem kto aktualnie sprawuje w kraju rządy, ale poza tym raczej mnie nie interesuje, dlatego też „Młode ciemności” nieco mnie zmęczyły, miejscami nawet usypiały. Takie trochę to były Staszka Doliny edukacyjno – miłosne perypetie z polityką w tle. 


PODSUMOWANIE
Podsumujmy więc, osobiście uważam pierwszą część sagi Zbigniewa Domino za rewelacyjną i bezwzględnie wartą przeczytania i w ogóle, wybaczcie, że tak mnie ponosi, ale nie mogę inaczej ocenić, jak tylko w samych superlatywach. Jeśli zaś chodzi o pozostałe dwie części, według mnie również zasługują na zapoznanie, najlepiej od razu, hurtem, jedna po drugiej, gdyż wydarzenia następują bezpośrednio po sobie i dobrze jest być na bieżąco. No i czy się chce czy nie to jednak warto się w tej naszej zawiłej historii orientować, a Zbigniew Domino podaje nam ją w naprawdę dobrej postaci. 

A na zakończenie chciałabym jeszcze zachęcić Was, oczywiście po przeczytaniu „Syberiady polskiej”, do obejrzenia filmu na jej podstawie. Jak to już zwykle z ekranizacjami bywa, do książki się nie umywa, ale w mojej opinii, biorąc pod uwagę dzisiejszą polską kinematografię, twórcom udało się „popełnić” naprawdę dobry film. 
Zwiastun:

I jeszcze taka pioseneczka do lektury :)

6 komentarzy:

  1. łał :) Tak od razu tyle książek :) Już sama nie wiem, która zaciekawiła mnie bardziej. Nie słyszałam dotąd o tych pozycjach. Cieszę się wiec, że Cie odwiedziłam :) Jestem pewna, że gdy będę miała możliwość to przeczytam, chociaż jedną część, by wyrobic sobie własne zdanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, poszłam troszkę na łatwiznę. Miałam tworzyć dla każdej osobny post, ale czas mi ostatnio ucieka przez palce. A książki jak najbardziej polecam, najlepiej zacząć od "Syberiady..." każda następna jest chronologicznym następstwem.

      Usuń
  2. Przyznam się szczerze, że nie słyszałam o autorze tych książek. Jednak z Twoich recenzji wynika, że mogłyby mi się spodobać. Poszukam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam :) Ja sama o "Syberiadzie polskiej" usłyszałam w związku z filmem na podstawie jakiejś książki o sybirakach, kręconym między innymi w mojej okolicy. Zainteresowałam się tematem, zdobyłam książkę no i popłynęłam :)

      Usuń
  3. Film oglądałam, nie był sam w sobie powalający, ale sama historia w niej zawarta - magicznie okrutna miejscami.
    Lubię książki oparte na wydarzeniach historycznych, gdyż prawdziwa historia jest czasami rodem z piekła i żaden horror jej nie dorówna.
    Bardzo fajne recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film nie najgorszy, aczkolwiek kilka wątków zostało zmienionych, niepotrzebnie według mnie. Tak, fakty historyczne czasami mrożą krew w żyłach. Nie chce się wierzyć, że takie rzeczy działy się naprawdę.
    Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.