piątek, 17 czerwca 2016

Prawie siostry - Maria Ulatowska


Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Str. 360
Moja ocena 2/6

Pamiętacie swoje marzenia z czasów szkolnych? Planowaliście swoją przyszłość, snuliście przypuszczenia kim będziecie, gdzie zamieszkacie, jak potoczy się Wasze życie. Podobne było z trzema bohaterkami tej powieści. Najlepsze przyjaciółki, nierozłączne. "Te Trzy". Bliższe sobie niż własne rodzeństwo. Prawie siostry.

Teodorę, Jolę i Aleksandrę poznajemy w czasie kiedy ich drogi mają się rozejść. Dziewczyny właśnie zdały maturę i wybieramy się  na studia. Każda wybrała inny kierunek. Teo miała nawet wyjechać z rodzinnej Bydgoszczy do Poznania. Przyjaciółki postanowiły jednak utrzymać łączącą ich więź. Każda z nich miała też marzenia. Niby prozaiczne, o domku z ogródkiem, o szczęśliwej rodzinie. A życie zweryfikowało te plany.

Pomysł autorki, może mało oryginalny, jednak ciekawy. Mądrze poprowadzona fabuła mogła by stworzyć miejscami ciepłą a miejscami wzruszającą historię o tym jak życie potrafi dać w kość, o sile prawdziwej przyjaźni, o radością i skutkach dnia codziennego. Niestety "Prawie siostry" to powieść nudna, infantylna i właściwie zupełnie o niczym. Przykro mi to pisać, bo miałam przyjemność czytać tej autorki "Kamienicę przy Kruczej" i urzekła mnie ta historia. Miała w sobie "coś". Natomiast "Prawie siostry" zaczęłam czytać z zapałem a skończyłam z poczuciem znużenia i irytacji.

Zacznę od bohaterów. Na pierwszym planie są trzy przyjaciółki, dookoła których przewijają się rodziny, kochani mniej lub bardziej mężczyźni, znajomi, dzieci, psy i koty też. Joli nie polubiłam od początku. Takie ciepłe kluchy z niej. Właściwie to nawet była mi obojętna. Aleksandrę nawet darzyłam pewną sympatią i zrozumieniem, do pewnego momentu  (naprawdę bywają tak durne kobiety?). Najjaśniejszą gwiazdą na tym nieudolnym firmamencie postaci świeciła jeszcze Teodora. Jej jako jedynej właściwie nie mam powodu się specjalnie czepiać. O postaciach drugoplanowych nie ma się co rozpisywać. Są, mieszają w losach przyjaciółek, ale nie wyróżniają się niczym szczególnym.

Całej historii brak polotu a sytuacje są naiwne do bólu. I te powtarzalne sceny, niemal te same dialogi w różnych sytuacjach. Do tego często musiałam sobie uświadamiać, że większość wydarzeń ma miejsce w XXI wieku. Bo klimat jest taki jakby z przeszłości, niedzisiejszy, odrealniony. Swoją drogą, może właśnie w tym trzeba upatrywać wyższość "Kamienicy przy Kruczej" nad tą powieścią? Widać autorka zdecydowanie lepiej czuje się pisząc o przeszłości. A może też taki styl i język bardziej pasują do ubiegłego wieku.

Czuję lekki zawód, bo bardzo chciałam cieszyć się tą książką. Wynieść coś wartościowego z jej treści. Polecić Wam dobrą i mądra powieść obyczajową, a nie mogę tego zrobić. Pozostaje mi tylko dać autorce jeszcze jedną szansę i sięgnąć po inna jej powieść. Na półce czeka już "Ostatni list" wygrany w konkursie na zakurzonapolka.pl. Chciałabym wierzyć, że "Prawie siostry" to chwilowy spadek formy autorki a inne jej książki okażą się lepsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.