niedziela, 29 maja 2016

"Znalezione nie kradzione" - Stephen King

"Znalezione nie kradzione"
Finders keepers 
Stephen King
Przekład Rafał Lisowski
Wydawnictwo Albatros
Str. 480
Moja ocena 3,5/6
  
"Pana mercedesa" czytałam dość dawno temu. Recenzje znajdziecie tu [link]. W kolejną część przygód detektywa Hodges'a zaopatrzyłam się tuż po premierze, ale tradycyjnie już, czekałam, aż "skruszeje" na półce. Jakoś tak nieszczególnie ciągnęło mnie do tej lektury, a przecież to King, więc jak to tak? Zapewne był to niemały wpływ poprzedniego tomu, który, chociaż nie był zły, to jednak nie całkiem w stylu mistrza. Doszłam więc do wniosku, że niewiele stracę, jeśli nie przeczytam od razu. Czy słusznie założyłam?
 "Wszystko gówno znaczy"
"Znalezione nie kradzione" to kolejna powieść detektywistyczna mistrza grozy Stephena Kinga. Serię łączy postać emerytowanego funkcjonariusza policji Billa Hodgesa, ktory w pierwszej cześci zmierzył się z psychopatą rozjeżdżającym ludzi wielkim mercedesem. Tym razem bohater bedzie musiał pomóc pewnemu młodzieńcowi, który wpakował się w niezłą kabałę.

Zanim jednak powrócą znajome twarze (oprócz Hodgesa, będzie ich jeszcze dwoje), poznajemy historię fanatycznego wielbiciela fikcyjnej postaci literackiej, oraz zbrodni jakiej ów wielbiciel się dopuszcza. Następnie przeniesiemy się ponad trzydzieści lat w czasie do rodziny Saubers, która ucierpiała w wyniku szalonego czynu "sprafcy" z mercedesa. Jakiś czas po tych wydarzeniach mały Pete Saubers odkrywa prawdziwy skarb. Wtedy jeszcze nie wie, że pomagając rodzinie ściąga na siebie poważne kłopoty. Mijają lata i pozornie nic się nie dzieje. Ale zło nie śpi. Ogarnięty obsesją morderca wychodzi z więzienia. I właśnie wtedy na scenę wkracza Bill Hodges.

Wstęp i rozwinięcie to przeplatane historie Morissa Bellamy'ego i Pete Saubers'a. Mocno zalatujące powieścią obyczajową z dość dogłębną analizą (jak to u Kinga) czynów i rozumowania dwóch skrajnie różnych postaci, psychopatycznego przestępcy i młodego chłopaka, dobrego ucznia i przykładnego syna, którego rodzinę dotyka tragedia. Ścieżki tych dwóch połączą się poprzez zapiski sławnego pisarza. Przez jednego skradzione, przez drugiego odnalezione. Właściwie dopiero końcówka to emocjonujący (choć dla mnie nie do końca) wyścig z czasem, w którym udział biorą znajomi z "Pana Mercedesa".

Dlaczego tych emocji mi zabrakło? Po pewnym czasie czułam lekkie znudzenie całą historią. Akcja płynęła sobie leniwie,  bez pośpiechu, bez porywów. I to tak trwało i trwało i trwało... Aż w końcu, bum! Coś się zaczyna dziać. I wtedy właściwie szybko następuje koniec. Kurtyna opada. Nie zdradzę czy kończy się dobrze, czy źle. Ale finał następuje szybko. Właściwie to dobrze, gdyby jeszcze końcówka przedłużała się w nieskończoność, ta powieść byłaby nudna jak flaki z olejem. A tak była, według mnie, kiepsko wyważona, ale mimo wszystko niezła.

Nie wiem jaki narkotyk jest w stylu Kinga, że mimo braku spektakularnych zdarzeń, nie odłorzyłam ksiązki na półkę, za to nie wiadomo kiedy zabrnęłam do końca. Nie czuję się rozczarowana zakończeniem. Chociaż w głowie układałam sobie już kilkanaście innych scenariuszy. Mocniejszych, bardziej "kingowych". Mimo świadomości, że to całkiem odmienna seria od dotychczasowych poznanych przeze mnie powieści autora, gdzieś głęboko w umyśle tliła się mała iskierka nadziei, że wydarzy się coś powalającego. Nie wydarzyło się, po prostu się skończyło, bez wielkich fajerwerków.

Pozostaje jeszcze postać Brady'ego Hartsfield'a, czyli "sprafcy z mercedesa". Cóż, jego udział w "Znalezione nie kradzione" jest minimalny ale pozwala mieć nadzieję na rozwinięcie akcji w kolejnym tomie, który na pewno przeczytam. Bo zapowiada się dobrze. Ponieważ, bądź co bądź, to jednak King.

Przechodząc do sedna, jeżeli interesuje Was złagodzona wersja Stephena Kinga, lub po prostu lubicie przeczytać powieść detektywistyczną, warto sięgnąć po serię z Billem Hodgesem. Jeżeli jesteście (psycho)fanami autora, zapewne nie trzeba Was namawiać do jego twórczości w jakiejkolwiek postaci. Jeżeli jednak oczekujecie wartkiej akcji, chwil grozy, serca w gardle, duszy na ramieniu czy głębokich emocji, możecie odpuścić i sięgnąć po klasykę Mistrza. 


Cykl z Billem Hodgesem:
1. "Pan Mercedes" - link
2. "Znalezione nie kradzione"
3. "Koniec warty" - premiera 8 czerwca 2016r.

9 komentarzy:

  1. Jakoś w ostatnim czasie nie miałam okazji czytać książek Kinga. Jedna czeka na swoją kolej na półce. Do tej serii jakoś nie mogę się przekonac

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jest to typowy King. Typowy dla mnie, bo mam o nim wyrobione zupełnie inne zdanie niż wynika z tej serii :). Może się podobać, ale raczej nie ma co stawiać jej wysokich wymagań. Hmm, mało przekonująco to zabrzmiało:) Cóż, jak się nie przekonasz, to tak naprawdę niewiele stracisz :)

      Usuń
  2. Ja póki co mam w planach "Pana Mercedesa" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli początek tej drogi:) "Pan Mercedes" jak do tej pory najlepszy. Zobaczymy czym nas Mistrz zaskoczy w kolejnej części.

      Usuń
  3. Żadna z czytanych przeze mnie książek Kinga nie wzbudziła we mnie nic ponad zanudzenie. Nie lubię niestety jego książek, a ta nie wydaje się być wybitniejsza od poprzednich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Zdecydowanie ta książka wybitna nie jest. Tak jak napisałam wyżej, jak ktoś Kinga lubi, pewnie zaryzykuje, jeśli nie to chyba faktycznie szkoda czasu.

      Usuń
  4. Jestem fanką Kinga, ale chyba jeszcze nie psychofanką, bo jakoś nie mogę się przekonać do tej serii... Zdecydowanie wolę go w innym wydaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to taki King-nie-King ;) Też wolę go w tej "starej" odsłonie. Ale czytam. Bo to King :D

      Usuń
  5. Przeczytałam ze dwie książki Kinga i mam parę na półce. Kiedyś zapewne po nie sięgnę.
    Bardzo fajnie napisana recenzja. Skuszę się jednak na klasykę mistrza.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.