środa, 4 maja 2016

"Czarne skrzydła" - Sue Monk Kidd

"CZARNE SKRZYDŁA"
"The invention of wings"
Sue Monk Kidd
Przekład: Marta Kisiel-Małecka
Wydawnictwo Literackie
Str. 486
Moja ocena 4,5/6


lubimyczytac.pl:
Nowa książka autorki światowego hitu Sekretne życie pszczół. Numer 1 na liście bestsellerów New York Timesa, wyselekcjonowany do ekskluzywnego klubu książkowego Oprahy Winfrey!
Sarah Grimké jest środkową córką sędziego sądu najwyższego Karoliny Południowej, plantatora zaliczanego do elity Charlestone. Matka nazywa ją odmienną, ojciec twierdzi, że jest wyjątkowa. Na swoje 11 urodziny dostaje niecodzienny prezent – wyciągniętą z czworaków i obwiązaną lawendowymi wstążkami czarnoskórą Hetty, zwaną Szelmą. Sarah nie chce „takiego prezentu”, czuje, że drugiego człowieka nie można posiadać… To dopiero początek jej problemów.
Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, wspaniała powieść, która prowadzi nas w głąb do korzeni stanów południowych Ameryki, ukazując świat szokujących kontrastów, gdzie piękno współistnieje z brzydotą, a prawość towarzyszy na co dzień okrucieństwu. To nowe spojrzenie na problem niewolnictwa, niezwykła pochwała siły przyjaźni i siostrzanej miłości, wbrew wszelkim przeciwnościom losu, świadectwo walki o wolność i prawo do głosu.  

Moja opinia

Była uwięziona, tak samo jak ja. Tyle, że ona tkwiła w pułapce własnego umysłu, pułapce umysłów otaczających ją ludzi, a nie prawa. Pan Vesey mawiał podczas zgromadzeń w kościele afrykańskim: "Bądźcie ostrożni, byście nie zostali zniewoleni po dwakroć. Raz przez wasze ciała i raz przez wasze umysły". Próbowałam jej to powiedzieć: - Może i ciałem jestem niewolnicą, ale nie umysłem. Z Tobą jest na odwrót. - Zamrugała, a do jej oczu napłynęły nowe łzy, lśniące jak kryształy z żyrandola.

W "Czarnych skrzydłach " autorka przedstawia świat trzymany twardą ręką przez białych mężczyzn. Wiadomo, czarnoskóry niewolnik traktowany był okrutnie, bezwzględnie. Bardziej dbano o zwierzęta gospodarskie niż o niewolnika. Ciężko uwierzyć, że człowiek człowiekowi zgotował taki los. Ale autorka poszła jeszcze dalej. Bo przedstawiła też sytuację białych kobiet, których rola sprowadzała się jedynie do posłusznej żony, która nie ma własnego zdania ani właściwie żadnych praw. Nie bierze udziału w wyborach,  nie może dziedziczyć nawet własnej ojcowizny, ba, nawet wyższe wykształcenie kobiecie jest zbędne, wręcz niepożądane.

Byli niewolnicy, którzy próbowali się buntować. Były kobiety, które postanowiły walczyć o swoje prawa. Jednym i drugim zależało na wolności.  Wolności ciała i umysłu.  O tym właśnie jest powieść Sue Monk Kidd.

Rzeczywistość tamtych czasów była brutalna i bezwzględna.  Na szczęście wśród tysięcy, znalazły się głosy,  które postanowiły przemówić w obronie godności ludzkiej. To one, nieliczne a jednak głośne, dały siłę kolejnym pokoleniom do egzekwowania swoich praw. Nie wiem czy wiecie, że autorka oparła swoją powieść na historii autentycznej postaci. Tak, moi drodzy, Sarah Grimke istniała naprawdę i była jedną z pierwszych orędowniczek walk o prawa czarnych i kobiet w Ameryce. Niewolnica Szelma została stworzona przez Sue Monk Kidd na potrzeby powieści.  Uważam jednak, że jej życiorys doskonale odwzorowywał wiele podobnych.

Jeżeli macie życzenie dowiedzieć się więcej o Sarze i jej działalności,  odsyłam Was między innymi tu. Chociaż sama autorka w posłowiu również przedstawia nam tę postać tłumacząc, co było faktem a co zostało przez nią wymyślone.

Tymczasem powróćmy do moich osobistych refleksji.
Postaci w tej powieści mamy całkiem sporo. Oczywiście wszyscy krążą gdzieś w otoczeniu głównych bohaterek, Szelmy i Sary. Chyba każdy czytelnik będzie miał okazję znaleźć kogoś,  kto go zadziwi, usatysfakcjonuje, lub też kogoś budzącego skrajnie odmienne emocje. Ja do pierwszej kategorii śmiało zaliczam Szelmę.  A chyba nawet jeszcze bardziej jej matkę. Kobiety, które miały nieszczęście urodzić się w takich trudnych czasach. Które los ciągle poddawał  ciężkim próbom. A które na swój sposób usiłowały radzić sobie z tą codziennością, z niepewnym jutrem i odkrywać jakieś ułamki szczęścia w maleńkich rzeczach. Bardzo polubiłam też niepokorną  Ninę,  najmłodszą latorośl rodziny Grimke. Odważna buntowniczka, która wyzwoliła również w Sarze iskrę do działania w obronie własnych przekonań.
Była odważniejsza ode mnie, zawsze. Ja za bardzo przejmowałam się tym, co pomyślą inni, ona ani trochę. Byłam ostrożna, ona obcesowa. Myślałam, gdy ona działała. Ja rozpalałam płomienie, ona je przekazywała dalej. Właśnie wtedy pojęłam jaką przebiegłością wykazały się Parki. Nina była jednym skrzydłem, ja zaś drugim.
Postaci budzących moją niechęć było całe mnóstwo.  Od czarnoskórej służącej pani Grimke, która chętnie donosiła na "swoich", poprzez samą panią Grimke i jej najstarszą córkę. Chociaż czy można się dziwić ich postępowaniu, skoro tak, nie inaczej zostały wychowane? Prym wśród najgorszych bohaterów wiedli panowie. Sędzia Grimke który kochał córkę, ale nie na tyle aby ją wspomóc w realizacji marzeń.  Nie mógł sobie pozwolić na łamanie schematów dla dobra własnego dziecka. Dalej ukochany brat Sary, który nie dość że nie wspierał siostry, to nie miał nawet odwagi walczyć o własne szczęście. Był też Israel Morris, jedna z najbardziej irytujących postaci według mnie. Dlaczego? Chyba za całokształt. Facet najpierw oczarowuje główną bohaterkę,  mami ją doniosłymi ideami, daje nawet nadzieję na uczucie. A później wszystko to bierze w łeb,  bo przecież nie może łamać zasad wspólnoty. Tragedia. Może powinnam zrozumieć ludzi, którzy całe swoje życie poświęcają swojej wierze. Może. Ale nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie tak chętnie siebie i innych unieszczęśliwiają. W imię czego, tak naprawdę? W imię Boga, czy raczej, tego "co ludzie powiedzą". Tak, zdecydowanie mężczyźni kiepsko wypadają w powieści Kidd. Zapewne to celowy zabieg. W końcu tematyka powieści ociera się także o emancypację.

(...) dopóki jednak tkwimy pod jarzmem mężczyzn, dopóty nie zdołamy zdziałać wiele na rzecz abolicji. Róbcie to, co uważacie za konieczne, cenzurujcie nas, wycofajcie swoje poparcie, my i tak nie ustaniemy. A teraz, panowie, bądźcie tak łaskawi i zdejmijcie stopy z naszych karków.
 
Byli więc bohaterowie, którzy mnie zainteresowali, byli też tacy, którzy wkurzali. A gdzie mam umiejscowić Sarę Grimke?  Nie skradła mojego serca. Myślałam, że będzie silniejsza, ciekawsza,  że twardo stanie w obronie swoich przekonań. Niestety zabrakło jej odwagi. Na szczęście los dał jej Ninę. Aczkolwiek w pewnym sensie ciekawe było to dojrzewanie Sary. Uczyła się na błędach. Fakt, zajęło jej to trochę czasu, jednak w końcu zaczęła podążać własną drogą. A nie było to łatwe i stawiało bohaterkę w obliczu wielu zagrożeń.

"Czarne skrzydła" to ciekawa  powieść. Bez większych wzlotów,  czy porywów akcji, ale na pewno mądra i z przekazem. Dzięki przystępnemu stylowi autorki nie trzeba specjalnie wytężać tu umysłu. Ale ma wiele zalet wciągającej i satysfakcjonującej lektury. Osobiście chętnie przeczytam inne powieści Sue Monk Kidd. Was zachęcam do "Czarnych skrzydeł". A może już czytaliście? Ciekawam zatem Waszych opinii. :) A może podpowiecie,  po którą książkę autorki powinnam sięgnąć teraz?

Wpadnij do mnie też tu --> facebook
śledź fotki tu --> instagram

12 komentarzy:

  1. Oooo powinno się spodobać mojej mamie!

    Bookeaterreality

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie wspomnij mamie koniecznie o tej książce. Warto przeczytać :)

      Usuń
  2. Czytałam bardzo dużo o tej książce. Jeśli będę miała okazję to na pewno ją dorwę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam okazji jeszcze czytać żadnej powieści autorki, choć o kilku, z jej dorobku, miałam okazję wielokrotnie słyszeć. W większości były to bardzo pozytywne opinie, dlatego, jak będę miała kiedyś okazję, na pewno książkę przeczytam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam. "Czarne skrzydła" to moje pierwsze spotkanie z Sue Monk Kidd. Ale na pewno nie ostatnie. Teraz poluję na "Sekretne życie pszczół".

      Usuń
  4. Ten tytuł już od jakiegoś czasu mnie kusi, a kolejne recenzje tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że muszę go poznać. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widać, że bohaterów tu nie brakuje i każdy znajdzie coś dla siebie. Przeczytam z przyjemnością. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam i mi się bardzo podobała. Lubię książki tej pisarki :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam wszystkie powieści autorki oprócz właśnie ,,Czarnych skrzydeł", ale nadrobię:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mnie zaciekawiłaś tą książką. Tytuł jest niesamowity, a okładka po prostu boska! Muszę kiedyś po nią sięgnąć.

    OdpowiedzUsuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.