piątek, 19 grudnia 2014

"Bezcenny" - Zygmunt Miłoszewski



 

BEZCENNY
Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo W.A.B.
2013
ISBN 9788377478882
Str. 352
Moja ocena: 3,5/6




Zaginiony obraz, sekret, którego odkrycie może zmienić losy świata, czworo śmiałków, w poszukiwaniu odpowiedzi... i cała reszta, która próbuje im w tym przeszkodzić. Powiało klimatem Dana Browna. Czy taki był zamysł autora, tego nie wiem. Ale wyszło jak wyszło. 

Kim są osoby tego dramatu? Zofia Lorentz, urzędniczka, której praca polega na odnajdywaniu i odzyskiwaniu zaginionych dzieł sztuki, Anatol Gmitruk agent Służb Kontrwywiadu Wojskowego, od niedawna na emeryturze, Karol Boznański marszand i znawca sztuki a jednocześnie były partner Zofii, oraz Lisa Tolgfors, słynna złodziejka, najlepsza w swym fachu. Różni ich niemal wszystko, razem tworzą mieszankę wybuchową. Teraz muszą współdziałać aby osiągnąć cel, którym jest odzyskanie zaginionego  w czasie wojny Portretu Młodzieńca Rafaela Santi. Uzbrojeni w znikome informacje na temat miejsca przechowywania obrazu, oraz niewielką ilość czasu i poinformowani o konieczności zachowania ścisłej tajemnicy, wyruszają w świat. Szybko okaże się, że bardzo wielu ludziom zależy na tym, aby ich misja się nie powiodła. Śladem bohaterów podążają tajni agenci i wyrafinowani „likwidatorzy”. Czy tej nie do końca dobranej czwórce uda się wyjść cało z opresji, odnaleźć zaginiony skarb i nie wywołać kolejnej wojny światowej? 

Fabuła wydaje się ciekawa, ale treść, dla kogoś, kto nie interesuje się malarstwem jest ciężkostrawna. Dla mnie męczące były przeciągane opisy dotyczące technik tworzenia czy konserwacji obrazów. Ożywiałam się bardziej w momentach dotyczących szpiegostwa i kradzieży dzieł sztuki. No i wychodzi na to, że wywyższam złodziei nad artystów. Ale co zrobię, bardziej mnie to zaintrygowało.

Nie mogę powiedzieć, żeby w trakcie lektury towarzyszyły mi większe emocje. Niby wszystko w porządku, jest zagadka, są gangsterzy, groźne sytuacje, ale czegoś jednak zabrakło. Być może tym drobnym ale jakże ważnym aspektem był pazur sensacji, w "Bezcennym" mocno spiłowany.

Zygmunt Miłoszewski przyzwyczaił mnie do wymagającego stylu, dopracowanego w każdym detalu. To mocna strona jego książek. „Bezcenny” pod tym względem nie zawodzi. Autor posługuje się językiem z wyższej półki. Każdy opis, każdy dialog, każda myśl bohaterów, jest przemyślana i inteligentna. I zapewne to, co dla mnie okazało się wadą, czyli wnikliwe przedstawienie malarskiej tematyki, dla znawców i amatorów tejże, może okazać się dużym plusem.

Do bohaterów w zasadzie nie mam większych zastrzeżeń, z jednym wyjątkiem. Dawno już nie spotkałam się z tak irytująca postacią jak Zofia Lorentz. Co mnie tak bardzo denerwowało? Naiwność, świętoszkowatość, bezpłciowość postaci. Wybierajcie co chcecie. Dla mnie Zofia stanowiła najsłabsze ogniwo „fantastycznej czwórki”, ale przecież w każdym teamie ktoś „dyńda na końcu łańcucha”. 
Jak już wspomniałam na początku, cała historia bardzo przypominała mi powieści Dana Browna. I o ile autora "Kodu Leonarda da Vinci" polubiłam za te nieco odrealnione historie, to Zygmunt Miłoszewski serwował do tej pory znacznie lepsze kąski.
Mimo mało ciekawej całości, zakończenie było logiczne i poprawne. No i nie powiem, ucieszyłam się kiedy przewróciłam ostatnią stronę. I tyle w temacie.

Moim subiektywnym zdaniem, za dużo informacji o obrazach za mało dramatyzmu. Do tego bardzo dużo stron (prawie 500), bardzo małą czcionką (właściwie typowe dla Miłoszewskiego i wydawnictwa W.A.B.). Zazwyczaj mi to nie przeszkadza, a tym razem i owszem.

Nie odkryłam w sobie nagłej miłości do sztuk pięknych. Nie rozumiem tego całego zamieszania wokół obrazów. Nie mówię, że nie są cenne, ale grube miliony i takie akcje? Przesada. Oj, gdybym ja te miliony miała, wiedziałabym już na co je wydawać. Kolejne książki na przykład:) Muszę być jednak sprawiedliwa i przyznać, ze pod względem merytorycznym jest to literatura na wysokim poziomie. 

Cóż, pozostawiam "Bezcennego" amatorom sztuki, zafascynowanym tajemnicami wielkich dzieł, tudzież ich autorów, oraz osobom poszukującym odpowiedzi czy choćby domysłów dotyczących obrazów zaginionych w wojennej zawierusze. Ja wracam do serii o prokuratorze Szackim, bo to jest ten Miłoszewski, który bardziej  mi odpowiada. 

7 komentarzy:

  1. Czytałam. Dobra sensacja, ale nic więcej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jestem jakąś wielką amatorką sztuki, jednak ta książka mnie zainteresowała. Poza tym słyszałam dużo dobrego o prozie autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłoszewski ma bardzo dobry styl. Akurat "Bezcenny" mnie nie urzekł, ale seria z prokuratorem Szackim jest genialna. Polecam ksiażki tego autora.

      Usuń
  3. O jej, też nie znoszę małej czcionki w książkach. Chyba sobie akurat tę odpuszczę, mimo tego, że autora bardzo zachwalają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy historia jest ciekawa to mała czcionka tak bardzo mi nie przeszkadza, ale w tym wypadku czułam się zmęczona.

      Usuń
  4. Jestem ciekawa tej książki :)

    OdpowiedzUsuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.