poniedziałek, 25 kwietnia 2016

"Ofiara losu" - Camilla Lackberg

"Ofiara losu"
("Olycksfageln")
Camilla Lackberg
Przekład Inga Sawicka
Cykl: Czarna Seria
 Wydawnictwo Czarna Owca
Warszawa 2014
 Liczba stron: tom 1 - 237str
                          tom 2 - 289 str
Moja ocena: 3/6

lubimyczytac.pl:

Policja w Tanumshede bada wypadek samochodowy. To, co wygląda na tragiczne zdarzenie bez śladów niecnych intencji, okazuje się czymś całkowicie innym. Kiedy dochodzi do kolejnego, równie tajemniczego zdarzenia, pojawia się hipoteza - a jeśli ofiary obu wypadków zamordowano? Policja w Tanumshede ma pełne ręce roboty, tym bardziej, że w mieście kręcony jest telewizyjny reality show. Obecność kamer podsyca konflikt między „gwiazdami” i miejscową społecznością. Czy zabójca kryje się w małej grupie głodnych mediów ludzi współpracujących z programem? Patrik Hedström ma problem z tą sprawą. Jednocześnie zajęty jest przygotowaniami do zbliżającego się ślubu z Ericą. Czas i wysiłek poświęcony na planowanie tego wydarzenia przeradza się we frustrację i stres. Napięcie jest tym większe, że u Patrika i Eriki mieszka jej siostra Anna z dziećmi. Niełatwo jest poradzić sobie z drobnymi kompromisami codziennego życia i ściganiem zabójcy, co widać szczególnie wyraźnie, kiedy Erica zaczyna podejrzewać, że Anna interesuje się całkowicie nieoczekiwanie jedną z osób z kręgu jej przyjaciół...  

Moim zdaniem:
Camilla Lackberg stanowi dla mnie pewną zagadkę. Czytam różne opinie o jej twórczości. Jedni wypowiadają się pochlebnie, inni wręcz przeciwnie. Umiejscawiam się gdzieś po środku. 
To już czwarta część serii o Erice i Patriku. Czwarta część za mną. Idę po kolei. I czuję się trochę jak na rollercoasterze. Po nie takiej najgorszej "Księżniczce z lodu"  nastał totalnie do niczego "Kaznodzieja". Wszystko podane na tacy niemal od samego poczatku i nudne jak flaki z olejem. Dalej był "Kamieniarz", już nieco lepiej, historia ciekawsza i nie od razu zorientowałem się kto? Po co? I dlaczego? I tak doszłam do "Ofiary losu". 

Jak zwykle u Lackberg mieszają się wątki kryminalne i obyczajowe. Te pierwsze moim zdaniem są o wiele ciekawsze i głównie dla nich brnę w kolejne historie. Aczkolwiek w niemały podziw wprawia mnie funkcjonowanie posterunku policji w Tanumshede.  Jakim cudem przy takim podejściu policjantów do pracy, "bystrości" ich umysłów i poziomie wiedzy ogólnej, wszystko względnie funkcjonuje. Udaje im się nawet rozwiązywać kryminalne zagadki i trafnie typować sprawców.  Jedyną podporą stróżów prawa w tym miejscu jest Patrik Hedström. Główny bohater niestety ma na głowie nie tylko trzymanie w kupie swych leniwych, mało inteligentnych, próżnych współpracowników, ale także wiecznie marudzącą, rozchwianą emocjonalnie partnerkę (matkę swego dziecka i wkrótce żonę) Erikę, która ma siostrę Annę, i tu byłam pozytywnie zaskoczona, bo ta siostra wreszcie ogarnęła (ykhm - kto zna ten wie o co chodzi, innym nie zdradzam) swoje życie i w mych oczach urasta do rangi jednej z ciekawszych bohaterek serii. No może się zagalopowałam.

Wróćmy do wątku kryminalnego. Pomysły pani Lackebrg są bardzo dobre. Fajne jest to, że mają cechę wspólną. Taki znak rozpoznawczy. Wszystkie zbrodnie mają źródło w przeszłości. Czytelnik poznaje przeszłość równolegle do współczesnych wydarzeń. I choć moje podejrzenia co do sprawcy były słuszne, nie czułam zawodu ani niedosytu w tej kwestii (jak to było w przypadku "Kaznodziei"). Mimo wszystko im dalej posuwam się w tej serii, tym częściej towarzyszy mi uczucie, że autorka skupiła się na ilości, jakość pozostawia wiele do życzenia. Wątki są trochę mało dopracowane i niepotrzebnie przerywane taką mnogością życia prywatnego bohaterów. Chociaż to tylko moja subiektywna opinia, bo domyślam się, że celem autorki było, poza kryminalną warstwą, także budowanie historii życia, związku i rodzinnych przejść Eriki i Patrika. No dobrze, niech będzie, ale... 

Mnie nie urzeka ani historia (chociaż ta dopiero odkryje się przede mną) ani postać Eriki. Jest wręcz irytująca.  Szkoda bo Patrika nawet polubiłam i uważam, że przydałaby mu się ciekawsza towarzyszka życia.  Ale trudno, tak wybrał,  niech się męczy :D. 
Skoro już dotknęłam  wątku obyczajowego, chwilę o nim, bo na więcej szkoda czasu. Jest zły, niedopracowany, nudny. I za dużo tego wszystkiego w całej historii. Rozumiem rodzinne sprawy Hedströma. Nawet historia Anny, siostry Eriki, ma swój sens i miejsce, ale już żałosne życie Bertila Mellberga, to jakaś totalna pomyłka. Nic nie wnosi do fabuły, rozprasza okropnie a samego szefa policji stawia w nie najlepszym świetle. Dziwny, naiwny a przy tym zadufany w sobie człowiek.  Nie wzbudza ani szacunku, ani współczucia. "Trudne sprawy" z "Ukrytą prawdą" na zmianę. 
 
Szczerze mówiąc z wyjątkiem Patrika żadna postać,  nawet przestępcy, nie wyróżniają się szczególnie. Biorąc pod uwagę mnogość bohaterów w każdej części dość kiepsko to wygląda. 

Namarudziłam się, to teraz trochę o plusach. Już pisałam, że sprawca zbrodni w każdej części ma jakieś problemy w przeszłości, co popycha go na złą drogę. I to mi się podoba. Czytelnik ma szansę wkraść się do umysłu mordercy, lepiej go poznać i zrozumieć, lub nie, motywy jego postępowania. Te fragmenty stanowią najmocniejsze punkty powieści. 

Pozostaje mi jeszcze popastwić się nad stylem autorki. Nic wyszukanego. Nic, co mogłoby specjalnie nadwyrężyć umysł. Powiedziałbym, że to takie pisaninki na granicy grafomanii. Za ostro? Być może, ale te książki czyta się trochę jak szkolne wypracowania. Schematyczne do bólu i nasycone irytującymi wstawkami typu "coś zauważył, ale mu umknęło". No może coś umknąć raz czy dwa, ale bohaterom powieści non stop się przytrafia. Umysłów lotnych tam brak. Naprawdę jestem pod wrażeniem, że te zagadki w końcu zostają rozwiązane. 

Pokuszę się o stwierdzenie, że ten prosty styl autorki to atut. Książkę czyta się szybko. Jest dużo dialogów, akcja własnym tempem, ale jednak toczy się do przodu. Na krótki relaks, do tramwaju czy autobusu, w przerwie między czymś bardziej wymagającym, lektura w sam raz. Niezobowiązująca i nie kradnąca wiele czasu. 

Czy ten styl i te historie trafią w Wasze gusta? Musicie wyrobić sobie własną opinię.  Nie odradzam powieści Camilli Lackberg bo znam dużo gorsze tytuły. Przez te da się przebrnąć, a niektórzy stawiają je wysoko w rankingach. Cóż, za coś na pewno  pani Lackberg uznanie zdobyła. Sprawdźcie za co, bo czemu nie? Może akurat to Wasza bajka? Ja tam brnę w to dalej, kibicuję Patrikowi i na sto procent nie raz w myślach zrugam Erikę; "ogarnij się kobieto", i szerokim łukiem będę omijać wszystkie nieszczęścia Mellberga. Ale kontynuuję, chociażby ze względu na przeszłość Eriki i Anny. Rozwiązanie zagadki ich tajemniczych rodziców czeka mnie prawdopodobnie już w następnej części. Zatem kiedy tylko stwierdzę przesyt bardziej ambitnych lektur, wracam do Lackberg, jak do narkotyku, bez którego żyć nie mogę. Czy to znaczy, że jestem masochistką? A może jednak ta Camilla faktycznie ma jakąś moc? 
;)



 
Znajdziesz mnie tu:
facebook
instagram
http://fotointerpretacje-magdy.blogspot.com/
 

8 komentarzy:

  1. Ja jeszcze w ogóle nie znam pióra tej autorki, więc wszystko przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może kiedy już poznasz Lackberg, spojrzysz na jej twórczość inaczej niż ja. Ze swojej strony życzę samych pozytywnych wrażeń :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo słyszałam na temat książek tej pisarki, ale jeszcze żadnej nie przeczytałam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdania na jej temat są mocno podzielone :D. Proponuję przekonać się na własnej skórze czy odpowiada czy nie ;)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Chyba nie skuszę się na tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.