wtorek, 7 października 2014

"Gwiazd naszych wina" - John Green



„GWIAZD NASZYCH WINA”
("The fault in our stars")
John Green
Tłumaczenie Magdalena Białoń - Chalecka
Wydawnictwo Bukowy Las
 Str. 320
Moja ocena: 4,5/6


Uważam, że każdy może decydować jak przedstawiać swoje smutne historie, a my postanowiliśmy przedstawić naszą na wesoło”

Naczytałam się wielu pozytywnych opinii o tej powieści. Jednak długo nie mogłam się zdecydować, czy na pewno chcę ją przeczytać. Dlaczego? Ponieważ się bałam. Bałam się poruszanego w niej tematu oraz wszystkich emocji, jakie wyzwala. Tak właśnie. Mogę czytać najbrutalniejsze thrillery, najbardziej mrożące krew w żyłach horrory, ale kiedy rzecz dotyczy umierających na raka dzieciaków, po prostu wymiękam. Co więc sprawiło, że sięgnęłam jednak po „Gwiazd naszych wina”? Zwykła ludzka ciekawość? Nie wiem, po prostu postanowiłam zmierzyć się z tym wyzwaniem. 

I przeczytałam.

Pierwsze co przyszło mi na myśl po skończonej lekturze, to przeświadczenie, że już kiedyś spotkałam się z podobną historią. Bo w moim odczuciu „Gwiazd naszych wina” to trochę „Love story” dla współczesnych nastolatków. 

Hazel i Augustus są młodzi i spragnieni życia, jak to nastolatkowie. Są w sobie zakochani, chcą razem spełniać marzenia i stanowią dla siebie podporę w ciężkich chwilach. A tych im nie brakuje ponieważ Hazel i Augustus są chorzy na raka. Nie mają wielu przyjaciół. Właściwie mogą liczyć tylko na siebie i ewentualnie znajomych, którzy mierzą się z tą samą chorobą i tak jak oni uczęszczają na spotkania grupy wsparcia. 

Autor stworzył ciepłą i mądrą historię, choć o umieraniu. Narratorką jest Hazel, to jej oczami czytelnik przygląda się potrzebom i uczuciom młodych ludzi walczących z tym demonem dzisiejszego świata jakim jest z choroba nowotworowa, oraz związanym z tym następstwami. I chodzi nie tylko o walkę z rakiem z medycznego punktu widzenia, ale przede wszystkim o walkę o normalność. Bo każde z tych dzieci chciałoby żyć tak jak ich rówieśnicy, choć na chwilę zapomnieć o swojej inności. Ale świat im tego nie ułatwia, ludzie unikają, nie potrafiąc odnaleźć się w towarzystwie kogoś, kto w najmniejszym stopniu odstaje od normalności. 

„Gwiazd naszych wina” traktuje o miłości, o śmierci, o zwątpieniu i zrozumieniu, a także o pewnym pogodzeniu się z własnym losem i czerpaniu z życia choćby najmniejszych radości. To literacka fikcja, ale na świecie żyje niejedna Hazel i niejeden Augustus – nastolatkowie, których marzenia są tak bardzo przyziemne. Bo oni chcą po prostu żyć.

Być może trochę się zagalopowałam w wyciąganiu wniosków, ale odniosłam wrażenie, że „Gwiazd naszych wina”, która to powieść skierowana jest głównie do młodego czytelnika, to nie tylko wyciskającą łzy romantyczna powiastka, ale w pewnym sensie apel młodzieży zmagającej się z chorobą; „pozwólcie nam żyć normalnie, bo my jesteśmy normalnymi ludźmi i też mamy prawo do szczęścia”.  

Tak jak się spodziewałam, nie było mi łatwo czytać tę książkę. I nie było łatwo o niej napisać. Ale nie żałuję. Z pewnością pozostanie ona w mojej pamięci, aczkolwiek raczej już do nie wrócę, podobnie jak do „Love story”, które oglądałam raz i wystarczy. Jeżeli natomiast Wy, lubicie książki o miłości, przy których można sobie popłakać, zachęcam, bo jest to jedna z ciekawszych pozycji w tej kategorii.


A może zainteresuje Was też:
> Informacje o autorze:
http://pl.wikipedia.org/wiki/John_Green_%28autor%29
http://johngreenbooks.com/

> ekranizacja:
http://www.filmweb.pl/search?q=gwiazd+naszych+
> i coś do posłuchania:



 


8 komentarzy:

  1. Czytałam książkę. Zrobiła na mnie wielkie wrażenie. Muszę teraz obejrzeć film :)

    OdpowiedzUsuń
  2. I u Ciebie też ta książka. Teraz to chyba jako jedyna jej jeszcze nie przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Też mimo tylu pozytywnych opini wciąż boje się przeczytać tą książkę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękna historia i dobra recenzja :) Ja dałam wyższą ocenę :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Też przeczytałam już chyba ze sto recenzji tej książki i ciągle mam na nią ochotę. Myślę, że powinna mi się spodobać, bo lubię od czasu do czasu popłakać nad lekturą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam tę powieść w okolicach jej premiery. Podobała mi się. Do dziś mam ją na półce. Z chwilą, w której ją przeczytałam, uznałam, że to jedna z książek, których nigdy nie wypuszczę ze swych półek. Dziś mój stosunek do tej historii uległ lekkiej zmianie i coś czuję, że więcej do tej książki nie wrócę. Bo i po co? Przecież ją doskonale znam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie brakowało emocji, które towarzyszą takim historiom. Temat ciekawy, przekaz jak najbardziej dostrzegalny, tylko podanie niekoniecznie. Film bardziej mnie wzruszył niż książka, co mi się nigdy nie zdarza. Pierwowzór oceniam bardzo nisko, adaptację wysoko. Jednak widzę potencjał. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja jestem w tej mniejszości - nie czytałam i wcale nie jestem pewna, że przeczytam :) (mimo tylu wspaniałych recenzji)

    OdpowiedzUsuń

Witaj
Cieszę się, że zaglądasz. Rozgość się tutaj. Wpadaj częściej. Komentuj.
Bądź na bieżąco, polub mój profil na facebook'u i instagramie.